Look up the Polish to English translation of nigdy się nie poddawaj in the PONS online dictionary. Includes free vocabulary trainer, verb tables and pronunciation function.
Widok (14 lat temu) 5 marca 2008 o 16:10 Chciałabym bardzo dzielić z Wami radości poczatków ciąży, II kreseczek, pierwszych ruchów no i oczywiście samego dziecka ... ale nie jest mi to dane ... nie możemy mieć dzieci ... znaczy ja mogę ale mąż niestety nie, wiemy napewno, że nie pozostaje nam nic innego jak in vitro i to w tej najbardziej skomplikowanej wersji...tak abrdzo bym chciała i tak bardzo się boję :( ... nie wiem czy kiedykolwiek dane nam będzie posiadać własne dzieci :( Czy któras z Was też była w takiej sytuacji? 0 0 (14 lat temu) 5 marca 2008 o 16:51 Czy bycie rodzicami adopcyjnymi nie wchodzi w grę? Pozdrawiam, wiesia 0 0 ~Ula11 (14 lat temu) 5 marca 2008 o 17:06 Nie myślałam o tym, chciałabym mieć własne dziecko...po prostu nie oswoiłam sie jeszcze z tym wszystkim i nie chce narazie myśleć o adpocji to za trudne dla mnie, dla nas... :( 0 0 (14 lat temu) 5 marca 2008 o 17:44 pomyślcie też o tym, że in vitro nie zawsze udaje się za pierwszym razem, pary starają się nawet po kilka, kilkanaście razy! Osobiście znam małżeństwo, którym udało się zajść w ciążę za trzecim razem... 0 0 (14 lat temu) 5 marca 2008 o 23:23 Znajomi mojej siostry też starali sie przez in vitro i im udało sie za pierwszym razem i będą mieć 3-jaczki :). Fakt, że jest to bardzo kosztowna metoda i niezawsze udaje sie za pierwszym razem. Życzę szczęścia. 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 09:05 a rozważaliście wstrzyknięcie nasienia dawcy? jeśli ty możesz mieć dzieci, to nie potrzebne jest in vitro, tylko nasienie ... nie znam przyczyny niepłodności twojego męża, ale jeśli jets to za mała ilość albo nieruchliwośc albo brak plemników to czy rozważaliście opcję udania się do banku spermy po nasienie? fakt nie będzi eto dziecko twojego męża, więc to może być główna trudnośc, w każdym razie, skoro ty jetses zdrowa, to nie trzeba rozważać in vitro czy adopcji ...papilio1@ 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 09:35 nie możesz sie poddawać ja jestem po in vitro udało sie za pierwszym razem. 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 09:52 Nie poddawaj się - jeżeli in vitro to jedyna szansa to wykorzystaj ją. Na pewno się uda. Wg mnie trzeba wykorzystać każdą możliwość, żeby mieć własne dzieci. Adopcja to dla mnie ostateczność, chociaż wątpię czy bym się na nią zdecydowała... Nam się udało za pierwszym podejściem do in vitro :-) Dzięki Invikcie będziemy mieli bliźniaki. Radzę poczytać wątek invictowy na forum 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 10:20 ja zdecydowałabym się na adopcję - znam już parę rodzin, które wzięły do adopcji niemowlaczki - naprawdę kocha się jak swoje ! Myślę, czy samej nie wsiąść takiego biednego Niuńka do siebie, wspaniała sprawa uchronić chociaż jednego malucha przed poczuciem odrzucenia... zobaczymy 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 10:28 Jak ja lubię takie odpowiedzi - pewnie Tobie udało się za pierwszym razem? Łatwo tak mówić jak się nie ma problemów i można mieć własne dzieci bez zachodu. wydaje mi się ,że każda kobieta pragnie mieć własne dziecko i chce wykorzystać każdą szansę. 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 10:51 Właśnie... ciągle tylko MIEĆ i MIEĆ dzieci. A Rodzicem wypada BYĆ. 0 0 ~Ula11 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 10:39 Niestety na IUI mamy za malo żołnierzyków, natomiast mąż ma oczywiście żywe i dobre plemniki ale jest ich mniej niz 1%...leczymy się w Invikcie i tak bardzo chciałabym, żeby nam tam pomogli....jednak wiadomo nie zawsze udaje się za pierwszym razem a i koszt nie jest mały bo jednaorazowo ok 10 tys...heh mam mętlik w głowie... Owszem adoptować dziecko można ale do tego też trzeba dojrzeć i to oboje z nas, trzeba też chcieć, wiem, że jest wiele maluszków, które pokochałabym jak własne i dałabym możliwość na nowe, spokojne i dobre życie....ale nie jestem w stanie narazie się do tego przekonać, nie sądziłam nigdy że problem bezpłodności dotknie akurat nas, więc psychicznie jestem jeszcze w sporej rozterce :( 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 10:41 przepraszam za poniższy post ... :(papilio1@ 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 10:29 ej, ja nie rozumiem ... przecież ta dziewczyna może mieć dzieci !! dlaczego ma się decydowac na adopcję, skoro może mieć własne !!!!!!!!!!! wiecie co? tak sobie teraz pomyślałam, że ten wątek to jakaś prowokacja ...papilio1@ 0 0 ~Ula11 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 10:43 Tokio rozumiem ze forum jest dostępne jedynie dla osób, którym sie udało a nie dla tych co mają problemy skoro uważasz że to prowokacja!!! Mam problem bezpłodności i nie bardzo mam jak, gdzie i z kim o tym porozmawiać i usłyszeć, że innym też się udało, więc piszę tu i proszę tego za żadną prowokacje nie uważać!! 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 10:59 Ula ... wiele jest prowokacji na forum, jużkika razy się spotkałam z czymś takim, podnosi się ciśnienie rozmawiających, dziewczyny dwoja się i troją by pomóc biednej dziewczynie, w grę wchodzi empatia, współczucie, a potem się okazuje, ze to jedna wielka lipa, dlatego, po przeczytaniu twojego poprzedniego postu ... przeprosiłam cię za moje podejrzeniapapilio1@ 0 0 ~Ula11 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 11:18 Dziekuję, pisałyśmy w tym samym miej więcej czasie i nie zdążyłam doczytać. Zapewniam że prowokacji tu nie ma. A ciutk zrozumienia, oparcia i pocieszenia jest jak najbardziej wskazana... Kobieta, która bardzo pragnie dziecka a nie może go urodzić popada w stany, które nie są dla nikogo dobre, wiec muszę się pozbierać, wziąć w garść...słowa, że komuś się powiodło in vitro naprawdę podnoszą na duchu... 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 11:25 ja nie przechodziłam in-vitro, ale byłam w INVICCIE, która już po 3 miesiącach leczenia nam pomogła. Mamy ukochaną córeczkę i w wierzę, że prace nad rodzeństwem dla niej obejdą się bez współpracy z Invictą i wspaniałym lekarzem dr Śliwińskim. Dla pocieszenia Ciebie, moje 2 koleżanki podchodziły do in-vitro, jedna za pierwszym razem dostała od razu bliźniaki - urodziła w styczniu tego roku, druga również za pierwszym razem, ma 3 letniego nie trać nadziei, będzie dobrze i pamiętaj wiara czyni cuda!!! 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 11:36 Ulu - moja wypowiedź, była wyrażeniem moich pragnień, mojego stanowiska i tego, co my planujemy. Forum jest od wypowiadania swojego zdania, co nie znaczy, że miałam zamiar coś Tobie narzucić! Ewentualnie zachęcić ;-P A do Forumki, która miała potrzebę ataku - noszę ciążę zagrożoną, zadowolona? Mimo szczęścia z powodu ciąży i tak naprawdę, uważam adopcję za świetną sprawę! Polecam też odszukać w necie reportaż "Karzełkowo" - o wspaniałej rodzinie,która zdecydowała się na adopcję. 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 11:54 Nie, nie zadowolona. Tylko takie doradzanie od razu adopcji jest wg mnie nie na miejscu. Nawet nie wiesz co czują takie osoby, które walczą o dziecko wiele lat. Do wiesi - co za różnica - chyba mówi się "mam dziecko" a nie "jestem rodzicem". Ale Ty jesteś pewnie z tych, co uważają in vitro za grzech i nic nie można im przetłumaczyć. Ech... 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 12:26 Slonko - spokojnie... co się denerwujesz? ;-) Nie wiem, czy atakowanie coś da Rozumiesz to, że to jest forum i każdy mówi coś od siebie? I nie znaczy to, że Ula,która założyła wątek musi mnie słuchać. A odpowiadając na wątpliwość, abym swoim rozumkiem mogła chociaż minimum cierpienia związanego z niepłodnością ogarnąć - Wyżej napisałam, mam sporo przypadków dookoła, kiedy rodzina adoptowała dziecko - z jedną psiapsiółką prawie przechodziłyśmy to razem. Wiadomo, że nie ja czułam to co ona, ale dużo mi dawało bycie z nią - najpierw w cierpieniu bezpłodności, w 10 letnim zmaganiu się z nadzieją, łzami, leczeniem- a potem w radości przyjmowania (adoptowanego) maleństwa! Naprawdę doświadczenie ciekawe. I jej słowa po pierwszej Wigili "nie wyobrażam sobie, jak akurat tego konkretnego dziecka mogło wcześniej z nami nie być" A niestety problem z zajściem w ciążę dotyka nas coraz bardziej! Więc masa młodych kumpelek ma problemy zdrowotne i wiadomo, przeżywa się to z nimi. Przynajmniej mnie to bardzo dotyka i podziwiam kawał świetnej roboty, jaką podejmują dziewczyny, od walki o zdrowie, po walkę o nadzieję... Chyba tyle, nie ma co dalej siać fermentu. Pozdrawiam 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 12:44 Denerwuje mnie tylko takie gadanie osób, które nie mają problemów - nie możecie mieć dzieci (być rodzicami - to dla wiesi) to adoptujcie dziecko. To nie takie proste. Do takiej decyzji trzeba dużo czasu i przemyśleń. Nie wszystkich na nią stać. Również pozdrawiam. 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 12:46 chciałam tylko zauważyć, ze Wiesia zadała tylko pytanie czy nie wchodzi w grę adopcja...o co takie wielkie halo nagle się zrobiło?? czy ona im kazała adoptowac?? 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 12:49 O tym właśnie pisałam - nie zrozumieją tego osoby, którym udało się za pierwszym podejściem :-( 0 0 konto usunięte (14 lat temu) 6 marca 2008 o 13:11 A potem Wiesia przywaliła słynnym tekstem o "maniu" dziecka :) Też mnie takie gadanie drażni. Właśnie w związku z tym, że chcę być rodzicem swojego dziecka a nie mieć jakiekolwiek dziecko, raczej nigdy na adopcję się nie zdecyduję. Ale niektórym trudno to zrozumieć... Możesz mieć dziecko alkoholiczki, gwałciciela, narkomanki, wykolejonej rodziny? Ale sztuki się zgadzają? To czego narzekasz, babo? 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 13:26 Dzięki Agatha, chociaż Ty rozumiesz o co mi chodzi. 0 0 ~Ula11 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 14:34 Slonko12 ja ciebie rozumiem bardzo dobrze, jak juz pisałam wyżej nie jestem gotowa na adopcje i jest to bardzo trudny temat, praktycznie nie rozważam go wogóle, cały czas jeszcze mam nadzieje, że jakims cudem nam sie uda...poza tym musimy do tego oboje być gotowi... Mówienie o adopcji na wstępie, to tak jak np radzenie nam przez inne osoby, że "macie jeszcze przeciez czas na dziecko" "oj a z czym wy sie spieszycie" z tym ze niestety jak ktos ma problem z plodnościa to tym bardziej chciałby tego dziecka i nie jest w stanie odłozyc tego na później...bo później może byc tym bardziej za późno... 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 15:53 3mam kciuki, próbujcie i wierzcie że wszytsko bedzie dobrze:) Powodzenia:) ; 0 0 ~anulka28 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 19:26 Ula11....jesteśmy w takiej sytuacji jak Wy;-( My również z mężem chodzimy do gdańskiej Invicty i niestety mamy problem z nasieniem męża, ma tragicznie mało plemników i prawdopodobnie jedyna szansą dla nas będzie in vitro.... Ale walczymy nadal............ Jesteśmy po 2 badaniach nasienia, drugie ciut lepsze ale wciąż bardzo fatalnie, za miesiąc kolejne do powtórzenia........ W dodatku i ja mam problemy z owulacją;-( Jak chcesz to napisz na emaila;-) 0 0 ~anulka28 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 19:30 i bardzo dobrze, że powstają takie wątki...... Nas - starających sie z problemami i marzących o dziecku- jest naprawdę mnóstwo i mam nadzieje, że kiedyś zasilimy szeregi mamusiowe;-)))))))))) Ula11...polecam fajną stronkę można sie tam dowiedzieć;-) A jak chcesz pogadać...to wysłałam Ci emailika;-) trzymaj się;-) 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 20:52 ula, moja kuzynka jeździła do jakiejś kliniki do Białegostoku na wszystkie badania przed in vitro. I teraz w styczniu za pierwszym razem zapłodnienie się udało. Mam nadzieję, że Wam też się uda :-) Jak rok temu trafiłam do ginka i powiedziałam, że juz bardzo bysmy chcieli miec dziecko powiedział, że leczenie może potrwać nawet do 5 lat. Po zrobieniu podstawowych badań i braniu przez pół roku tabletek w grudniu udało się :-) ale przyznam, ze mysli były różne. Cały czas prowadziłam kalendarzyk itp. a w grudniu byłam juz wkurzona i nic nie wpisywałam i nagle patrze w Sylwestra a tu dwie kreseczki ... nie wierzyłam. Życze Ci z całego serca tych dwóch kreseczek. trzymam za was kciuki, napewno bedziecie cudownymi rodzicami :-) 0 0 ~ula11 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 22:12 Anulka spróbuj na tego maila ula1104@ bo nic nie dostałam 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 20:50 Slonko12 napisał(a): > Nie, nie zadowolona. Tylko takie doradzanie od razu adopcji > jest wg mnie nie na miejscu. Nawet nie wiesz co czują takie > osoby, które walczą o dziecko wiele lat. Ale skąd możesz wiedzieć co będzie za kilka lat? Czy jedna ciąża to szczyt marzeń np. Tysioli? Może w kolejną nie będzie mogła zajść... i też będzie "walczyć"? Nie wiem, świat się nie kończy na jednym dziecku (czy dziesięciorgu... przynajmniej mój). I z podobnych powodów nie kończy się na dziecku z tych samych genów co my. Adopcja to odpowiedź na potrzeby wielu ludzi... Propozycja godna polecenia. > Do wiesi - co za różnica - chyba mówi się "mam dziecko" a nie > "jestem rodzicem". A mów sobie jak chcesz... różnica jest zasadnicza. Dziecko adoptowane, czy potomek, to zawsze odrębny byt. Tak samo jak mąż czy żona nie są własnością. Warto o tym pamiętać, mimo że język polski jest ubogi w sformuowania opisujące relację z członkami rodziny, a pozbawione zabarwienia "własnościowego". Widać w kulturze polskiej, formy własnościowe w rodzinie są bardziej ugruntowane ;-) Mnie to daje do myślenia... zresztą szczególnie w nawiązaniu do wyścigu o dziecko za wszelką cenę. > Ale Ty jesteś pewnie z tych, co uważają in > vitro za grzech i nic nie można im przetłumaczyć. Ech... Przetłumaczyć to możesz dziecku ;-) Ale wątpię, że z takim bojowo-zaczepnym nastawieniem osiągniesz sukces. A może raczej spójrz z innej strony? To Ty wrzucasz w "wirtualne usta" wypowiadających się tutaj, zdania które nigdy nie padły... 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 21:40 wiesia napisał(a): > Slonko12 napisał(a): > > > Nie, nie zadowolona. Tylko takie doradzanie od razu adopcji > > jest wg mnie nie na miejscu. Nawet nie wiesz co czują takie > > osoby, które walczą o dziecko wiele lat. > Ale skąd możesz wiedzieć co będzie za kilka lat? Czy jedna > ciąża to szczyt marzeń np. Tysioli? Może w kolejną nie będzie > mogła zajść... i też będzie "walczyć"? I co? Wtedy też doradzisz jej od razu adopcję jako lek na wszystkie problemy? Dla niektórych nawet ta jedna ciąża to szczyt marzeń. Ale co Ty o tym wiesz skoro masz w planach dziesięcioro dzieci... > > Do wiesi - co za różnica - chyba mówi się "mam dziecko" a nie > > "jestem rodzicem". > A mów sobie jak chcesz... różnica jest zasadnicza. Dziecko > adoptowane, czy potomek, to zawsze odrębny byt. Tak samo jak > mąż czy żona nie są własnością. Warto o tym pamiętać, mimo że > język polski jest ubogi w sformuowania opisujące relację z > członkami rodziny, a pozbawione zabarwienia "własnościowego". > Widać w kulturze polskiej, formy własnościowe w rodzinie są > bardziej ugruntowane ;-) > Mnie to daje do myślenia... zresztą szczególnie w nawiązaniu do > wyścigu o dziecko za wszelką cenę. Nie rozumiem o co Ci chodzi z tą własnością. To źle, że mówi się "mam dziecko"???? Jak Ty będziesz mówić/mówisz o swoim dziecku? > > Ale Ty jesteś pewnie z tych, co uważają in > > vitro za grzech i nic nie można im przetłumaczyć. Ech... > Przetłumaczyć to możesz dziecku ;-) Ale wątpię, że z takim > bojowo-zaczepnym nastawieniem osiągniesz sukces. > A może raczej spójrz z innej strony? To Ty wrzucasz w > "wirtualne usta" wypowiadających się tutaj, zdania które nigdy > nie padły... Nikomu nic nie wrzucam - napisałam "pewnie" a nie "na pewno". Czytaj ze zrozumieniem. 0 0 ~anulka28 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 22:17 Ula, wysłałam raz jeszcze..... Mam nadzieję, ze dojdzie;-) Trzymaj się cieplutko!! 0 0 ~Ula11 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 22:21 Slonko nie unoś się tak i nie denerwuj :), każdy ma przecież prawo do własnego zdania w tym temacie i ja się na nikogo z tego powodu nie obrażam, wręcz przeciwnie, ciesze się, że ktoś chce ze mną o tym porozmawiać...niekoniecznie musze się z tym rozmówcą zgadzać przeciez a każda forma pomocy, czyli rady i propozycje co do sytuacji mile widziane... Wiesiu cenię cię za twoje wypowiedzi (ja się tu nie udzielam ale czytam) i przyjmuje każde słowo, tak więc z góry dziekuję... 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 22:30 Ula - życzę Ci siły i powodzenia w staraniach o dziecko. Wiem przez co przechodzisz, bo ja też niedawno to przerabiałam i naprawdę miałam już dość tych wspaniałych rad. Trzymam kciuki za powodzenie :-) 0 0 ~Ula11 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 22:32 Slonko bardzo sie ciesze ze tobie sie udalo, to bardzo optymistyczne co piszesz, dzieki tobie widze gdzies tam swiatełko w tunelu. Mam nadzieje ze jednak dane nam bedzie utulic kiedys w ramionach wlasne dziecko :) 0 0 (14 lat temu) 7 marca 2008 o 08:19 ja też wiem jak to jest gdy się chce, ale nie może, tzn. my niby obydwoje jesteśmy zdrowi, teraz w marcu tylko czeka mnie sprawdzenie drożności jajowodów, ale wciąż nie jestem w ciąży; czasem sobie myśle i pewnie grzesze, że wolałabym być chora i wiedzieć dlczego nie jestem w ciąży, żeby się konkretnie leczyć, ale coś robić a tak nic; pytałam was tu kiedyś o in vitro, tak to ostateczność ale co czekać na naturę czy coś robić zwłaszcza gdy latka lecą; rozmawiałam z mężem ostatnio o adopcji, czy byłby gotowy na to, ale on narazie chyba nie chciałby, ja bym potrafiła pokochać biologicznie nie swoje dziecko, przecież tak wiele potrzebuje domu i kochających rodziców, facetom to trudniej przychodzi, ja osobiście np. na 100% nie chciałabym takiej opcji, że biorę nasienie od kogoś albo na odwrót; sama nie wiem co mamy teraz robić; na tej wizycie w marcu porozmawiamy o czymś konkretnym z naszym lekarzem; dziewczyny nie ma co się tutaj wyżywać czy niepotrzebnie przygadywać, to bardzo trudny temat i każda z nas ma do tego inne podejście; życzę wam wszystkim i sobie wytrwałości w tych trudnych chwilach, rozumiem smutek jak się bardzo chce, a to się nie udaje... a pragnienie bycia rodzicem jest ogromne; przecię musi nam się to w końcu udać i koniec :) trzymajcie się Kartki i zaproszenia okolicznościowe dla dzieci i dorosłych min. na Chrzest, I Komunię, urodziny, rocznice. Zaproszenia, zawiadomienia, zawieszki, winietki itd. na ślub Ślubne dekoracje kościołów i sal weselnych 0 0 ~paula00 (14 lat temu) 10 marca 2008 o 16:06 witam, cieszę się że powstał taki wątek na rodzince - ja sama jetem po II in vitro w Białymstoku - niestety nieudanych, teraz planujemy III już w invikcie, na miejscu. W Białymstoku jest taniej ale jak doliczyc dojazdy noclegi itp to na tew dwie próby wydaliśmy ok 16 tys. a w Invikcie wyjdzie ok 10-12 za jedna, ale moim zdaniem bede spokojniesza ze tym razem jestem u sibie w domciu. Zobaczymy w lipcu jaki bedzie wynik, bedziemy próbowac az sie uda :-( pozdrawiam. 0 0 (14 lat temu) 10 marca 2008 o 16:20 opowiem Wam pewna historię... mam znajomych, sa troszeczkę starsi ode mnie...dosyc długo się starali o dziecko i nic...a to on miała złe wyniki a to ona ...stwierdzili że nie ma co czasu tracić i zdecydowali się na in vitro...jeździli do Białegostoku, nie wiem za którym razem się udało ale znajoma urodziła zdrową córeczkę-pełnia szczęścia normalnie i to byłby koniec historii gdyby nie to... że nie dalej jak półtora roku później okazało się że będzie drugie dzieciatko tym razem bez niczyjej pomocy :) 0 0 konto usunięte (14 lat temu) 10 marca 2008 o 16:27 Kiedyś pomiędzy Invictą a Białymstokiem była przepaść... Białystok miał świetne statystyki, a Invicta swoje usilnie próbowała ukrywać :) To był najważniejszy argument za tym, żeby jeździć do Białegostoku. Teraz już Invicta ma bardzo dobre wyniki oraz doświadczonych specjalistów. I nie trzeba nocować w akademiku... Te ceny są jednak coraz bardziej dobijające... Powodzenia! Przed zabiegiem napisz na forum. Jesteśmy sprawdzonymi specjalistkami w trzymaniu kciuków :) 0 0 ~Iga31 (14 lat temu) 10 marca 2008 o 17:00 Mnie tez nie moze zabraknac na tym watku i bardzo sie ciesze, ze taki powstal... Ja tez jestem w trakcie leczenia w INVIKCIE i rowniez bardzo sobie chwale dr Sliwinskiego, profesjonalizm i podejscie do problemu. Niektorym to moze przeszkadza, ale w tej konkretnej sytuacji bardzo sie ciesze, ze jestem "przypadkiem do wyleczenia", staram sie traktowac kolejne, nie ma co ukrywac, nieprzyjemne badania jako zadania do wykonania. Po prostu niektore dziewczyny musza sie bardziej pomeczyc, zeby miec swoje upragnione malenstwo. Wierze, ze sie uda! Co miesiac przezywam rozczarowanie, ale szybko sie zbieram i daje sobie kopa! :))) Badzcie silne i cierpliwe, jak widac po wypowiedziach moich poprzedniczek, oplaca sie:) Powodzenia! Jezeli chodzi o drazliwy temat adopcji... Oczywiscie jest to sposob na zaspokojenie pragnienia macierzynstwa... Czy bym sie na nia zdecydowala? Nie mam pojecia... Kazda z nas jest troszke egoistka i mimo, ze dzieci nie sa niczyja wlasnoscia, to chcemy je za takie uwazac... Chcemy miec przede wszystkim SWOJE dzieci, wlasne geny i to dotyczy w wiekszosci mezczyzn, ktorym ciezko sie przekonac do adopcji. 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 10 marca 2008 o 18:19 Nas cała procedura i leki kosztowały ok. 10 tys. ale wszystko zależy od ilości leków do stymulacji, czy wybierze się np. AH, PGD... W Invikcie chodziłam do dra Czecha, którego mogę z czystym sercem polecić - miły, kompetentny, jednym słowem fachowiec. Podczas przygotowań do in vitro miałam wizyty u doc. Łukaszuka a pobranie i transfer robił dr Śliwiński - obaj też świetni. Życzę powodzenia wszystkim starającym. 0 0 ~paula00 (14 lat temu) 11 marca 2008 o 07:44 My też chodzimy do dr Sliwinskiego, ja wyniki mam ok, tylko troszke slabiej reaguje na leki, po 24 amp merionalu mialam 9 komórek z czego bylo 6 zarodków. Natomiast problem jest po stronie męża, za tydz bede miala histeroskopie, bo zarodki byly ladne no i trzeba teraz znalezc inna przyczyne tych 2 nieudanych podejsc, immunologia u mnie jest ok, jak histeroskopia nic nie wykaze to juz sama nie wiem :-(. A co to jest AH i PGD? w BS tego nie bylo? W maju na nasza I rocznice slubu fundujemy sobie wyjazd na Krete no a w czerwcu już zaczynamy przygotowania do III próby, już tu na miejscu w Invikcie, zobaczymy jak bedzie, sam embriolog z BS powiedzial ze moze naszym maluszkom lepiej bedzie na innym "podłożu", słyszałam własnie ze invikta ma b. dobre warunki do rozwoju zarodków. 0 0 (14 lat temu) 13 marca 2008 o 19:03 znalazłam taki o to wątek na innym forum - poczytaj, może doda trochę otuchy :) i życze powodzenia... 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 13 marca 2008 o 19:17 Paula - AH to nacięcie otoczki zarodka, żeby mógł się łatwiej zaimplantować. Natomiast PGD to diagnostyka genetyczna zarodków. Wykrywa choroby genetyczne i jest zalecane osobom, które wcześniej doświadczyły np. poronień. Obydwie procedury są dodatkowo płatne. My zdecydowaliśmy się na AH. Dla PGD nie było podstaw, więc nie robiliśmy (bardzo drogie to badanie). Życzę powodzenia w Invikcie. PS. Wczoraj znowu widzieliśmy nasze dwa maluszki na ekranie monitora - każdemu życzę takich widoków. 0 0 ~paula00 (14 lat temu) 14 marca 2008 o 08:19 Marchew-dzieki za linka, poczytam sobie w domku :-)) Slonko 12- gratuluje widoczków. Mo mąz wpadł wczoraj do domku i krzyczy: "Widziałem bociany - w dodatku dwa - wiesz co to znaczy?" Dokładnie chodzi mu o bliźniaki, mówi ze tez ma przeczucie ze jak sie w koncu uda to od razu bedzie dwójka :-) Ty też podchodziłas w Invikcie? Jakie leki brałas? Na jakim protokole? 0 0 (14 lat temu) 14 marca 2008 o 09:20 no teraz ja sie wypowiem Ja starałam sie z mężem o dziecko 6 lat i niestety ale po badaniach okazało sie że mam bardzo wysoka prolaktynę , której ni w ząb nie dało sie obniżyć na dłużej, potem okazało sie że na lewym jajniku zagnieździł mi sie niechciany obywatel w postaci endometriozy, która usunęłam w końcu. Do tego wszystkiego mąż chodził na badania do In vikty nasienia i były bardzo, bardzo że leczenie męża nie ma sensu bo w dzieciństwie przyjmował sterydy . Przestaliśmy sie starać tak na poważnie bo powiedzieli że tylko zapłodnienie pozaustrojowe da jakieś do dla nas duża kasa więc odłożyliśmy to w czasie. W lutym zeszłego roku usunęli mi endometriozę a w październiku miałam kontrolne USG i co -jestem w co prawda ale jestem . nie poddawajcie się, skoro nam sie udało z takimi wynikami , które nie wróżyły nam naturalnego poczęcia to i wam sie uda. 0 0 ~Ula11 (14 lat temu) 14 marca 2008 o 10:39 pmagdalena, cieszy mnie twój "przypadek" i bardzo podnosi na duchu, wiem, że jest wiele takich "cudów" które nie miały prawa zostać poczete wg lekarzy przy danych wynikach...wiadomo jednak że jezeli chodzi o własna osobę to chiałoby sie bardzo a jednak ma się chwile zwątpienia...My bedziemy najprawdopodobniej podchodzić do ICSI w sierpniu, bo do tego czasu jeszcze nam lekarz dał czas na naturalsika. 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 14 marca 2008 o 10:45 Paula - Tak, podchodziliśmy do in vitro w Invikcie na długim protokole, tzn. najpierw antyki, w międzyczasie decapeptyl a potem stymulacja. Najpierw przyjmowałam fostimon a potem menopur. W naszym przypadku naturalne poczęcie było niemożliwe. Po 3 nieudanych inseminacjach zdecydowaliśmy sie na ICSI. A bociany to może być dobry znak ;-) 0 0 ~paula00 (14 lat temu) 14 marca 2008 o 13:45 Slonko - mam nadzieje ze bedzie to dobry znak Ula - my tez planujemy jakos na wakacje tylko ze to bedzie juz nasze III ICSI, tzn w czerwcu antyki i pewnie lipiec wypadnie transfer 0 0 (14 lat temu) 18 marca 2008 o 11:15 Dzięń dobry Ja konkretnie do Wiesi,. Jestem słabego zdrowia i bardzo chce mniec "własne" dziecko wyjaśniam dlaczego: Genów nie da sie oszukać np. moja mama mówi, że jest we mnie duzo z jej nieżyjącej mamy, nerwowa jestem straszliwie i mam wygląd duży i ociężały. Mi sie marzy, aby moje dziecko było mądre i miało poczucie humoru mojej mamy albo niech juz bedzie rezolutne jak moja teściowa;). Dzieci daja nam nieśmiertelność. Jeżeli dziecko jest niegrzeczne i sobie z nim nie radzimy to zwalamy to na "złe i nienasze" geny. Oczywiscie wiem, że wyda Ci sie to śmieszne. Muszę też przyznać,że draznia mnie takie "katolickie mamy", które w wieku 35 lat maja po 6 dzieci i proponują innej (często zchorowanej i umęczonej kobiecie ) adopcje, bo tyle biednych dzieci czeka. Same rodza "własne" dzieci i nie palą sie do adopcji. W ramach chrzescijańskiego miłosierdzia wystarczy dobrze zobserwować NPR i zamiast rodzic "własne" 7 dziecko zadoptować jakiegoś biednego malucha z FAS. 0 0 do góry
Tekst piosenki: NIE PODDAWAJ SIĘ. NIE PODDAWAJ ! ŻADNEJ DEMAGOGII, ŻADNEJ PRESJI. ŻADNEJ PROPAGANDZIE, ŻADNEMU OSZUKAŃSTWU. NIE PODDAWAJ SIĘ. NIE PODDAWAJ! NIE DAJ IM RĘKI SWEJ. NIE DAJ IM DUSZY SWEJ.

Hej Zwierz miał pisać o Oscarach ale popadł w całkow­itą manię, która towarzyszy tylko i wyłącznie chwili kiedy zwierz zbiera dane do wpisu na tem­at, który naprawdę go intere­su­je. Zwierz musi się wam przyz­nać, że przez lata wyt­worzył wielką miłość do krót­kich ani­mowanych filmików prezen­tu­ją­cych logo film pro­du­cenc­kich. Zwierz zauważył, że w ostat­nich lat­ach te filmi­ki sta­ją się co raz dłuższe i co raz lep­sze. Do tego stop­nia lep­sze, że niekiedy przy bard­zo marny filmie zwierz ma wraże­nie, że to najlep­sza część całej pro­dukcji. Co ciekawe wyda­je się, że co raz więcej firm trak­tu­je to logo już nie jako prosty znak, że dorzu­cili pieniądze do pro­dukcji ale także coś czym mogą zaskoczyć widza. Oczy­wiś­cie zwierz tak jak wielu fil­mowych sza­leńców potrafi rozpoz­nać logo pro­du­cen­ta kil­ka sekund po tym jak się zaczęło a także — co chy­ba niko­go nie powin­no dzi­wić potrafi mniej więcej po samych logach pro­du­cen­tów powiedzieć jakiego mniej więcej gatunku będzie film. Przy niek­tórych logo zwierz praw­ie może streś­cić fabułę. Tak coś co na początku miało jedynie funkcję infor­ma­cyjną zmieniło swo­je znacze­nie zarówno dla wytwórni jak i dla samych widzów sta­jąc się zarówno obiek­tem kul­tu jak i najbardziej rozpoz­nawal­nym ele­mentem budowanej przez wytwórnię marki. Zaczni­jmy od kwestii infor­ma­cyjnej. Logo wielkiego pro­du­cen­ta mówiło kiedy naprawdę kto film wypro­dukował — wszak były cza­sy kiedy MGM i WB nie były tylko pusty­mi inic­jała­mi ale nazwiska­mi właś­ci­cieli studiów fil­mowych. I choć dziś właś­ci­wie nie pozostał po tym ślad, to przy­wiązanie do znaku wytwórni jest na tyle silne, że nikt nawet nie myśli o zmi­an­ie. Dziś co raz trud­niej przyp­isać wielkie wytwórnie do określonych rodza­jów filmów. Jest to zde­cy­dowanie łatwiejsze w przy­pad­ku mniejszych (ale wciąż rozpoz­nawal­nych) pro­du­cen­tów. Nie jest to tak strasznie trudne — Logo Bad Robot zapowia­da film Abram­sa w związku z tym na pewno będziemy mieli akcję i sporo prześwi­et­lonych zdjęć, logo Bruck­heimera zapowia­da olbrzy­mi budżet, trochę wybuchów i spore przy­chody. Widzi­cie ładne proste logo Wein­stein Com­pa­ny — pewnie oglą­da­cie film nomi­nowany do Oscara o którym ostat­nio pisali recen­zen­ci. Z kolei niezbyt ładne logo Touch­stone zapowia­da bard­zo częs­to pro­dukcję (choć oczy­wiś­cie nie zawsze) jest utrzy­mana w świecie amerykańs­kich wartoś­ci. Z kolei kiedy widzi­cie film pro­dukcji Icon czy Focus Fea­tures najczęś­ciej oglą­da­cie jed­ną z tych nieco mniejszych pro­dukcji, które jed­nak wciąż nada­ją się do oglą­da­nia ale nigdy nie dostał­by kasy od wielkiego stu­dia bo np. są filmem his­to­rycznym, albo ekraniza­cją Szekspira. Zaczni­jmy od tego co wszyscy kojarzą — logo pier­wszych wytwórni wcale nie pojaw­iał się na początku fil­mu — w każdym razie nie we wszys­t­kich przy­pad­kach ale pojaw­iały się dopiero po samym końcu fil­mu. Przy­wiązanie wiel­kich wytwórni do ich sym­boli jest więk­sze niż do czegokol­wiek innego — trud­no się dzi­wić — kto nie potrafi z pamię­ci powtórzyć fan­far 20th Cen­tu­ry Fox (czy wiecie, że na przełomie wieków fir­ma poważnie zas­tanaw­iała się co zro­bić sko­ro minęło już dwudzi­este stule­cie), nie jest w stanie poczuć lekkiej radoś­ci na widok napisu Uni­ver­sal nad­latu­jącego znad krawędzi globu (zwierz co praw­da wolał­by by na DVD dało się to logo przyśpieszyć), czy nie czeka czym tym razem zaskoczy nas Warn­er Bros. Wielkie Stu­dia od dłuższego cza­su zajęły się dopa­sowywaniem logo do konkret­nych pro­dukcji. Zdaniem zwierza najlepiej z tego zada­nia wywiązu­je się Warn­er Bros — zwłaszcza w przy­pad­ku Har­rego Pot­tera. Drugie miejsce zaj­mu­je Dream­Works, który swo­je ładne i proste logo zmienia w bard­zo kreaty­wny sposób. Zdaniem zwierza trud­niej o lep­szy dowód na to, że pub­liczność zaczęła przez ostat­nie lata zwracać uwagę na intro firm pro­duk­cyjnych. Jed­nak chy­ba najlep­szym przykła­dem jest szum jaki Uni­ver­sal zro­bił wokół prezen­tacji nowego logo z okazji 100 lecia wytwórni. Doskonale zda­jąc sobie sprawę, że całkiem sporo widzów będzie podekscy­towanych słysząc o takiej zmianie. Co ciekawe dłu­gość i ciekawy pro­jekt logo nie jest w żaden sposób pow­iązane z wielkoś­cią i znacze­niem firmy pro­duk­cyjnej. Jed­nym z naj­ciekawszych filmików pro­duk­cyjnych jakie zwierz widzi­ał był poprzedza­ją­cy Hansel &Gretel należą­cy do Gary Sanchez Pro­duc­tion — zwier­zowi nie za bard­zo podobał się film, ale abso­lut­nie zakochał się w logo pro­du­cen­ta. Prob­lem pole­ga na tym, że im więcej takich znaków widzi­cie przed filmem tym gorzej — ist­nieje zasa­da, że im więcej film pro­du­cenc­kich złożyło się na jed­ną pro­dukcję tym gorzej. Oczy­wiś­cie zdarza­ją się przy­pad­ki — jak na przykład Iron Sky, na który kasę wyłożyło całkiem sporo ludzi i firm, ale w więk­szoś­ci przy­pad­ków, jest to znak, że film napotkał trud­noś­ci w cza­sie pro­dukcji i nikt nie chci­ał wyłożyć na nią pieniędzy. Choć zwierz musi wam przyz­nać, że i tak jego ulu­bioną kartą pro­du­cen­ta jest znak, który infor­mu­je, że do fil­mu dorzu­cił się UK film Coun­cil spon­sorowany za pieniądze z państ­wowej loterii — zwierz rzad­ko widzi po takiej kar­cie film, który mu się nie podoba. Zmi­ana Logo pro­du­cen­ta zawsze okazu­je się jed­nocześnie znakomitą i fatal­ną decyzją. Najlep­szym przykła­dem jest zmi­ana logo Dis­neya. Nowe podra­sowane logo zostało zaprezen­towane przed Pirata­mi z Karaibów — piękne, nowocześnie ani­mowane spodobało się nowym wid­zom i rzeczy­wiś­cie doskonale odpowiadało nowym fab­u­larnym pro­dukcjom Dis­neya. Jed­nocześnie całkiem sporo fanów wytwórni wcale nie była zad­owolona, że ich stary dobry ani­mowany zamek został zmieniony na coś innego. Kto wie czy właśnie nie z tego powodu Sony Clas­sic nie zmieniło swo­jego niesamowicie prostego logo od lat. Podob­nie Unit­ed Artist, który jedynie odrobinę podra­sował swo­je logo od lat 80. Z kolei Mira­max właś­ci­wie zachował to samo logo tylko podra­sowu­jąc je odrobinkę. Trze­ba jed­nak pamię­tać, że logo wytwórni jest też sporo warte — nawet w chwili w której wytwór­nia pada opła­ca się prze­jąć jej logo — jak w przy­pad­ku MGM. Ale cza­sem zwier­zowi logo podo­ba się bez żad­nego związku z tym co dana wytwór­nia reprezen­tu­je. No dobra zwierz ma słabość do logo Gau­mont czy Pathe ale przede wszys­tkim dlat­ego, że są to dwie najs­tarsze wytwórnie fil­mowe w his­torii. Częś­ciej jed­nak zwierz zach­wyca się takim intro ponieważ po pros­tu jest śliczne — przede wszys­tkim Lion­s­gate ma przepiękne intro, drugie które zwierz znalazł i uwiel­bia (oraz uważa za najład­niejsze) jest logo Pol­sky film, które po pros­tu jest przepiękne. Kole­j­na kat­e­go­ria którą zwierz lubi to stu­dia fil­mowe pow­iązane z fil­ma­mi na pod­staw­ie komik­sów. Mar­vel Stu­dios rozpoczęło rywal­iza­cję przed­staw­ia­jąc różne a jed­nak niesły­chanie podob­ne logo do każdego kole­jnego fil­mu, na pod­staw­ie komik­su. Zdaniem zwierza to z pewnoś­cią skłoniło DC Comics do podra­sowa­nia swo­jego włas­nego logo, które trze­ba powiedzieć, jest jed­nym z najład­niejszych jakie zwierz widzi­ał. Niem­niej nie wywołu­je to takich sil­nych (rados­nych!) emocji jak logo Marvela. Nieste­ty Inter­net nie doce­nia fas­cy­nacji zwierza i nie udało mu się znaleźć wszys­t­kich przykładów. Trze­ba jed­nak stwierdz­ić, że co raz częś­ciej zwierz łapie się na tym, że po tym jak skończą nie wiele dobrego czeka go w cza­sie sean­su. Co więcej zwierz zas­tanaw­ia się gdzie to wszys­tko zmierza. Logo wytwórni sta­je się co raz lep­iej zro­bione, co raz dłuższe i co dalej idzie — co raz częś­ciej “kul­towe” (blech zwierz nigdy nie wie kiedy to słowo pasu­je ale tu chy­ba pasu­je). Co więcej co raz częś­ciej sta­ją się powoli częś­cią fil­mu (pamięta­cie początek Sher­loc­ka z genial­nie wkom­ponowany­mi znaka­mi wytwórni). Zobaczymy gdzie to nas zaprowadzi, choć z drugiej strony im więcej fajnych logo przed seansem tym lep­iej. Zwłaszcza, że dziś wiec­zorem osobą, która odbierze stat­uetkę za najlep­szy film nie będzie jak wielu zapom­i­na reżyser, czy ktokol­wiek artysty­cznie zaan­gażowany w pro­dukcję fil­mu. Stat­uetkę do sera przy­tuli pro­du­cent. Czyli ten człowiek, który w show biz­ne­sie odpowiedzial­ny jest za słowo biznes. I nawet jeśli się nam to nie podo­ba, to nie sposób nie być wdz­ięcznym ludziom, którzy są na tyle sza­leni by wykładać kasę na kino. Sami pomyśl­cie — mil­iony dolarów by nakrę­cić film. Sza­lone. Pewnie dlat­ego takie genialne. Dobra jesteś­cie po lek­turze tego nie do koń­ca skład­nego ale pięknie ilus­trowanego wpisu. Zwierz przy­pom­i­na, że widz­imy się dziś wiec­zorem (dla zwierza dokład­nie za 24 godziny bo zwierz pisze te słowa dokład­nie o 2 w nocy) na face­booku gdzie zwierz będzie relacjonował roz­danie Oscarów, zwierz nie wie czy będzie robił to samo na twit­terze ale w sum­ie tam też zaprasza. Wpis będzie zaś o poranku. Tych którzy będą oglą­dać zwierz poucza, że najlepiej oglą­da się mając na podglądzie stream nie tylko zwierza ale także stronę imdb gdzie od razu są zdję­cia i na której pro­filu dzię­ki licze­niu “like” moż­na szy­bko dowiedzieć się jak między­nar­o­dowa społeczność ode­brała daną nagrodę. Zwierz pole­ca też siedzieć na czymś naprawdę miękkim. Ważne jest by mieć przy sobie listę wszys­t­kich nomi­nowanych by skreślać nomi­nowanych. A i jeszcze jed­na waż­na rzecz — nie zapom­ni­j­cie zadz­wonić do pra­cy, że spóźni­cie się w poniedzi­ałek (albo miej­cie jak zwierz tak dobrych sze­fów, że zadadzą wam z wyprzedze­niem pytanie czy się w ogóle pojaw­icie). Dobra to do zobaczenia Ps: Jeśli macie własne propozy­c­je to zwierz jest oczy­wiś­cie otwarty na wszelkie lin­ki, wspomin­ki i propozycje. Ps2: Zwierz wie, że był to wpis bard­zo wyczeki­wany i przeprasza jeśli nie sprostał waszym oczekiwaniom.

Kombii Nigdy nie poddawaj się versuri: Nigdy nie poddawaj się dzisiaj nie łatwo / Jutro będzie lepszy dzień / G Deutsch English Español Français Hungarian Italiano Nederlands Polski Português (Brasil) Română Svenska Türkçe Ελληνικά Български Русский Српски Українська العربية
[Intro] Nigdy nie mów nigdy, się nie poddawaj, rób swoje i zbieraj brawa Wiesz, co jest każdy z nas ma pięć minut, w łapie trzymaj mocno i kombinuj [Verse 1] Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej Jak się sypie to rusz dupę, a nie czekaj aż ci ktoś pomoże Po co krzyczeć : ”O Boże”, On i tak cię nie usłyszy W miejskiej dziczy musisz sam na siebie liczyć Żaden wyczyn poddać się bez walki, rzucić rękawice Sam sobie ziomek musisz być kibicem Wejdź na ulice i udowodnij, że jesteś lepszy od szarych przechodni Jak masz problem to podbij, nie odwrócę się na pięcie Masz marzenia, razem z Tobą ich dosięgnę Życie jest piękne, tylko trzeba o nie walczyć Wracaj z tarczą, a nie na tarczy Już naprawdę wystarczy użalania się nad sobą Rusz głową i zacznij wszystko na nowo Przysłuchaj się się tym słowom i walcz o swoje Ja tak robię i do dziś twardo stoję [Hook] Nigdy nie mów nigdy, się nie poddawaj, rób swoje i zbieraj brawa Wiesz, co jest każdy z nas ma pięć minut, w łapie trzymaj mocno i kombinuj Nigdy nie daj sobie wmówić, że nie warto żyć nie warto z wiarą podartą Upadek boli bardzo wiem, ale wstań i walcz dalej, walcz dalej [Verse 2] Pod naporem porażek ludzie pękają jak szyby Szukając rozwiązania w gdyby, to albo tamto, znam to, to nic nie da Ty nie bądź jak ten biedak Ej, tak naprawdę wiele zależy od nas Można walczyć - proste, albo można się poddać Oddać wszystko diabłu, zostać z niczym, a na to właśnie Bracie on liczy Ćwiczyć silną wolę to proste Poczuj jak bardzo cieszy wewnętrzny postęp Idź po swoje, co jest chwytaj marzenia Bo bez nich wierz mi, nic nie ma Więc nie rób sobie krzywdy i nie trać wiary Bierz ciężar na bary i ruszaj stary Jeśli ty sam nie uwierzysz w siebie, nikt tego nie zrobi bądź pewien [Hook] [Verse 3] Pamiętaj brachu nigdy się nie poddawaj Za swoje zbieraj brawa życie to ciężka przeprawa Wstawaj ziom wstawaj i nie marnuj życia Jakie jutro, co zacznij od dzisiaj Bądź jokerem wśród asów po swoje szczęście ruszaj Wykorzystaj czas tu byś nie mógł w miejscu ustać Zwątpienie twym paliwem, wyrzuć te myśli z głowy Zamiast najsłabszym ogniwem być, ty bądź gotowy [Hook]
Tekst; Historia; nigdy sie nie poddawaj nigdy sie nie poddawaj. nigdy sie nie poddawaj. 0 /5000 Z języków takich jak:-Na język:-Wyniki (indonezyjski) 1
Nigdy się nie poddawaj!Published on Apr 23, 2020ks. Przemek "Kawa" Kawecki, Katarzyna SzkarpetowskaWydawnictwo Salwator

8.4K views, 154 likes, 81 loves, 31 comments, 32 shares, Facebook Watch Videos from Walczę O Siebie: Nigdy się nie poddawaj Walcz O Siebie 栗‍♀️

About “Nie na wszystko jest odpowiedź”
\n \n \n logo dzielnicy nigdy sie nie poddawaj tekst
Nigdy się nie poddawaj i wierz w siebie 1. Marzenia się spełniają tylko wierz w to, wierz w to Myślisz że nie masz już szans - tylko tak myślisz Przecież wszystko jest możliwe. Mów, że się nie poddasz, po prostu w to wierz Wtedy się przekonasz że serio tak jest. Nie czuj się przegranym Gdy się nie poddasz to na pewno to wygrasz. Pierwszą markową torebkę kupiłam w wieku 20 lat. To była czarna, skórzana prostokątna torebka Calvin Klein z wyraźnym logo. Nie wiem co spodobało mi się bardziej, nietypowykształt, pojemność tej torebki czy to wielkie logo. No dobra wiem, logo. I to dla tego logo zapieprzałam na dwie zmiany przez miesiąc w angielskim hotelu i indyjskiej knajpie. Torebkę znalazłam w tkmaxx i co tydzień sprawdzałam, czy jeszcze jest dostępna. Czekała na mnie, a raczej na ciężko zarobione przeze mnie funty. Czy poczułam się dzięki nie lepiej? Helll yeahhh!!! Czułam się jak ktoś ważny, ktoś to dołączył do elitarnego grona ludzi coś jest dokładnie TA torebka„Żeby coś znaczyć, musisz mieć”Tak to wtedy postrzegałam, jeszcze nie wiedziałam, że kupując tę (a potem ogrom innych torebek) chcę wypełnić pustkę. Głęboki krater, który powstał w dzieciństwie. Żeby coś znaczyć, musisz MIEĆ. Takie było wtedy moje nie było mnie stać na torebki Prady, Chanel czy LV kupowałam drobiazgi. Kolczyki chanel (oczywiście w kształcie logo marki), brelok Miu Miu, portfel Prady, bransoletkę Tiffany&Co, pokrowiec na telefon od Mulberry. Zawsze chciałam mieć coś z LV, ale nie było mnie tam stać nawet na głupi brelok. Kupowałam te pierdoły i czułam się lepiej. Czułam, że należę do grona klientów tych wielkich domów mody. Wystarczyło, że kupię coś najtańszego z oferty i już mogłam poczuć się coś warta. Wydawałam na te pierdoły mnóstwo kasy, no ale przecież, żeby coś znaczyć trzeba mieć, nie?obroża dla Rambo…Nie da się kupić poczucia własnej wartościPotem kiedy już było mnie stać, kupowałam mnóstwo torebek. Jedna po drugiej. Zaczęło się od torebek Michaela Korsa za 1500zl, a skończyło na LV za 12 000zl. Właśnie sobie przypomniałam, że nawet psu kupiłam obróżkę LV w kolorze mojej torebki. Co roku aktualizowałam listy wymarzonych torebek. To nie miało końca. Wtedy jeszcze nie widziałam, że nie da się kupić poczucia własnej wartości. To poczucie powinno wychodzić ze środka, a nie z zewnątrz. Jeśli poczucie własnej wartości jest zbudowane na zewnętrznych aspektami takich jak pieniądze, status, rozpoznawalność, partner/partnerka, dziecko, praca, dom, samochód – to ma ono kruchą podstawę. Jest jak zamek z piasku. Wystarczy, że stracisz pieniądze, szacunek ludzi, partnera, pracę czy dom i zamek znika przykryty falą. Zostaje mokry tu moja garderoba 7 lat temu, chciałam by torebki były wystawione jak eksponaty. I większość faktycznie jak ten eksponat leżała nietknięta. Cieszyła oko i wzmacniała moje fałszywe poczucie własnej wartościJesteś wartościowa/y. KropkaTa życiowa prawda nie spadła na mnie jak grom z jasnego nieba, nie oświeciło mnie nagle podczas wycierania kurzu z moich torebek. Ja do tej prawdy docierałam ciężką robotą na psychoterapii. Tydzień po tygodniu przekopywałam gruz, taplałam się w bagnie, wylewając morze łez. Na wieść o moich wewnętrznych kraterach, pustkach, które tak bardzo pragnę zapełnić Pradą, Burberry i Louisem Vuittonem zrobiło mi się siebie szkoda. Uwierzyłam kiedyś światu, że żeby być trzeba mieć i chciałam mieć dużo. I miałam dużo. Tylko czy kiedykolwiek dało mi to prawdziwe poczucie szczęścia i spełnienia? Nigdy. Ciężko mi było pojąć, że ja z automatu jestem wartościowym człowiekiem. Żeby BYĆ, nie potrzebuje MIEĆ. Wystarczy, że Chanel. Wszystko drogie jak cholera, a jakość naprawdę marna. Perły w kolczykach – sztuczne, diamenciki okazały się cyrkoniami. Cyrkonie odpadły po pół oceniam siebie sprzed lat negatywnie, nie wyśmiewam tego okresu, ani nie demonizuje. Taka byłam, tak myślałam. Może wtedy nie byłam na tyle dojrzała by zrozumieć co naprawdę stoi za kolekcjonowaniem torebek. To wszystko miało się wydarzyć, taka była moja droga, dzięki niej jestem dziś tutaj. Mądrzejsza o to doświadczenie, bardziej wypełnić pustkę?Na terapii dowiedziałam się gdzie mają źródło moje pustki i kratery. Skąd pochodzą i kto jest odpowiedzialny za to, że powstały w tak małym, niewinnym, bezbronnym dziecku. Zobaczyłam tę małą dziewczynkę (zdjęcia były bardzo pomocne) i pochyliłam się nad nią, współczułam jej, empatyzowałam, dużo z nią przepłakałam. I choć jako dorosła kobieta rozumiem, dlaczego rzeczy się działy, to ta mała dziewczynka nie rozumiała (i nie musiała!), czuła się samotna, zraniona. Miała do tego prawo. I wiecie co? Emocje tych dzieci, (którymi niedawno byliśmy) ciągle są w nas. TAK! Są w nas, tylko wyparliśmy te wszystkie smutne wspomnienia i uczucia do nieświadomej części. A nieświadomość to taki obszar, w którym coś takiego jak CZAS nie istnieje. Nie ma tam zegara, który odlicza godziny, miesiące, lata. Wiec dla naszej nieświadomości nie ma znaczenia, że mamy dziś 20-30-40 lat. Doświadczenia przeżyte w wieku 3 -7– 10- 15 lat są wciąż w nas żywe! I czy chcemy, czy nie wpływają na nasze myślenie, zachowanie, działanie. One je mówi się teraz o wewnętrznym dziecku, niektórych już mdli na samą myśl. Prawda jest taka, że dopóki się nad nim nie pochylimy, nie uznamy, że jest, nie zatroszczymy się o tę swoją dziecięcą część, dalej będziemy bezskutecznie próbowali zapełniać pustki i kratery. Ja sobie wymyśliłam kolekcjonowanie drogich dodatków, ale też emocjonalne zajadanie (jak tylko jest jakieś napięcie, stres czy złość to wcinam chipsy i czekoladę na zmianę), inni wpadli w alkoholizm, pracoholizm, depresje na koniecŻeby nam wszystkim było raźniej, powiem, że wszyscy w tym siedzimy. Każdy z nas wychowywał się w dysfunkcyjnej rodzinie, jedni w bardziej dysfunkcyjnej, inni w mniej, ogólnie rzecz biorąc każdy z nas ma do posprzątania. To zupełnie powszechne, że rodziny są w jakimś stopniu dysfunkcyjne. W jednych jest alkoholizm, w drugich przemoc, w trzecich chłód emocjonalny, w jeszcze innych zwalanie winy dorosłych na dzieci, nadopiekuńczość, rozwód i angażowanie w to dzieci, uwieszenie się na dzieciach, opuszczenie, fatalna relacja między rodzicami, mianowanie dzieci na swoich partnerów… Mogłabym tak wymieniać bez co wydarzyło się w dzieciństwie ma na nas potężny każdy z nas ma też wolną wolę i nie musi pracować nad sobą, jeśli nie chce. Może to jeszcze nie jest Twój moment, a może nie chcesz, bo wiesz jaki syf jest do przerobienia? Może po prostu nie masz na to siły i wolisz żyć tak jak żyjesz. To jest Twoje życie, ty decydujesz. Ja już miałam dość tego, że coś, czego nie rozumiem kieruje moim działaniem. Chciałam przejąć kontrolę nad swoim życiem, pozbyć się przekonań, jakie ktoś mi kiedyś włożył do głowy, poodklejać łatki, jakie na mnie ponaklejał (grzeczna, skromna, katoliczka, rezygnująca z siebie dla innych).Dzięki terapii odkrywam prawdziwą siebie i wiecie co? To jest absolutnie cudowne widzieć prawdziwą siebie, robić to, co chce, a nie co wypada, chronić się przed innymi, stawiać granice, mieć odwagę i czuć się jak cudowna istota, a nie jak problem, czy ciekawa czy zaczęliście prace z wewnętrznym dzieckiem, odnajdujecie się w mojej historii? Czy może zupełnie nie?I kolejna. Celine Boston Mini Luggage, 5 letnia, delikatne ślady użytkowania. Cena w butiki ok 9000zł, moja cena 6500złPiszcie na maila JNLt.
  • cu1dd31b73.pages.dev/229
  • cu1dd31b73.pages.dev/166
  • cu1dd31b73.pages.dev/42
  • cu1dd31b73.pages.dev/330
  • cu1dd31b73.pages.dev/189
  • cu1dd31b73.pages.dev/2
  • cu1dd31b73.pages.dev/251
  • cu1dd31b73.pages.dev/4
  • cu1dd31b73.pages.dev/295
  • logo dzielnicy nigdy sie nie poddawaj tekst