Mogą powodować powstawanie obrzęków w gałce ocznej i negatywnie wpływać na stan rogówki, twardówki i soczewki oka, co może prowadzić do pogorszenia widzenia, a i wywołać astygmatyzm (pojawia się na początku ciąży) lub przejściową krótkowzroczność (pojawia się pomiędzy 31. a 41. tygodniem ciąży). reklama.
Co dziesiąte dziecko nosi okulary. A ilu rodziców nie wie, że ich maluch też powinien? Na co zwracać uwagę, czy pozwalać robić zeza i kiedy zbadać wzrok – pytamy dr. Wojciecha Hautza, specjalistę chorób oczu z CZD w Warszawie. Panie doktorze, czy zdarza się, że dziecko ma wadę wzroku, a rodzice o tym nie wiedzą? Dr Wojciech Hautz: Ależ bardzo często tak jest. A to dlatego, że małe dzieci mają niewielkie potrzeby wzrokowe. Dopiero wtedy, gdy zaczynają pracować z bliska – czytać, rysować, lepić – ich wady wychodzą na jaw. A każda – nadwzroczność, krótkowzroczność, astygmatyzm – daje nieostre widzenie. Takie dziecko zaczyna odczuwać bóle głowy, oczu, ma kłopoty z uczeniem się. W końcu trafia do okulisty dziecięcego, gdzie po badaniach okazuje się, że ma znaczącą wadę, np. widzi tylko 10 proc. tego, co powinno zdrowe dziecko. I rodzice są zaskoczeni. Co wtedy? Dr Wojciech Hautz: W takich sytuacjach liczy się czas, bo u dziecka aparat wzrokowy rozwija się do 6.–7. roku życia. Przykładowo: wada jest spora, do tego występuje duża różnica sprawności oczu. To oko, które widzi słabiej, niewyraźnie – mózg pomija. I dziecko widzi jednym. Jeśli do 6., no, 8. roku życia dziecka nic się nie zrobi, sytuacja się utrwala. Dochodzi do niedowidzenia z nieużywania, takie oko widzi bardzo słabo przez całe życie. Nie da się tego wyleczyć ani zoperować, ani skorygować okularami. Nic się nie da z tym zrobić. To problem, bo część takich wad pozostaje niewykrytych, a rodzice nie mają świadomości, że coś jest nie tak. Choć większość przypadków ujawnia się w postaci zeza. Czyli co się dzieje? Dr Wojciech Hautz: Gdy jedno oko jest niewidzące, to nie ustawia się na wprost, tylko zaczyna wędrować – do środka (zbieżnie) lub na zewnątrz (rozbieżnie). Choć bywa, że jedno oko jest wyłączone, ale jego mięśnie pracują tak idealnie, że tego nie widać. Niestety, nie ma obowiązkowych badań okulistycznych, które ujawniałyby wady wzroku we wczesnej fazie. Zobacz także: Dr Wojciech Hautz: Nie ma. Oczywiście są bilanse u pediatrów lub w przedszkolach. Jednak zdarza się, że przeprowadza się je nierzetelnie: dziecko patrzy parą oczu zamiast jednym… A jakość tych badań jest bardzo ważna. Czy da się jakoś w domu sprawdzić wzrok malucha? Dr Wojciech Hautz: Rodzic może wypytać, czy dziecko widzi to samo, co on. No i może pójść do okulisty. Dr Wojciech Hautz: Zawsze radzę wykonać badanie okulistyczne dziecka, gdy ma 2,5 –3 lata, czyli gdy już współpracuje. To ważne, zwłaszcza w rodzinach, gdzie występują przypadki wad wzroku, zeza, problemów okulistycznych. Bo jeżeli my wcześniej wykryjemy problem, w odpowiednim momencie założymy dziecku okulary, to zapobiegniemy wyłączeniu oka, nie dojdzie też do zezowania. Ale nawet jeśli zez się pojawi, to jeszcze możemy za pomocą okularów ustawić oczy równolegle. Gdy mały pacjent chodzi z zezem wiele miesięcy, to on się utrwala. Tak jest, niestety, bardzo często. Wtedy pozostaje skalpel? Dr Wojciech Hautz: Tak. Nie jest to sprawa skomplikowana jak np. operacja siatkówki czy zaćmy, bo nie trzeba wchodzić do wnętrza oka. Operuje się mięśnie zewnętrzne: osłabia te, które działają zbyt silnie, a wzmacnia słabsze. W narkozie – u dziecka nie da się inaczej. Czy zez może powstać wskutek robienia głupich min? Jest taka popularna dziecięca pogróżka: nie rób zeza, bo ci zostanie. Dr Wojciech Hautz: (śmiech) A może jeszcze, że gdy pies zaszczeka? Nie, to nie ma wpływu. Co jeszcze powinno zaniepokoić rodziców, że z widzeniem dziecka coś jest nie tak? Dr Wojciech Hautz: Poza zezem? Podchodzenie blisko do telewizora, niechęć do czytania, pisania, rysowania – ona bierze się stąd, że oko się męczy i rozmazuje się obraz. Zaczynają się też bóle głowy, oczu, ich mrużenie. Takie dziecko może mieć problemy w nauce. A czy jest coś, co ma wpływ na nasilanie się wad wzroku? Dr Wojciech Hautz: Wada wzroku to cecha oka. Wrodzona, jak wielkość nosa czy kolor włosów. Rodzice często myślą, że jeżeli nosi się okulary, to się wada zmniejsza. Nie jest tak. Okulary nie leczą wad wzroku, za to – o ile są noszone stale – nie dopuszczają do pojawienia się takich problemów jak zez, niedowidzenie i przede wszystkim umożliwiają ostre, komfortowe widzenie. Tymczasem gdy oko rośnie i zmienia swój kształt, wada ewoluuje wraz z wiekiem dziecka. Ale można sobie popsuć wzrok i doprowadzić np. do tzw. krótkowzroczności szkolnej. Jakie zachowania nie służą oczom dzieci? Dr Wojciech Hautz: Przede wszystkim długotrwała praca z bliska, czyli długie skupienie wzroku na monitorze, książce. Ciągłe czytanie, pisanie, granie na komputerze – to bardzo męczy oko. Bo wtedy ono napina mięśnie i może dojść do ich skurczu. Naprawdę długie czytanie, pisanie jest tak samo niedobre dla oczu, jak granie na komputerze? Dr Wojciech Hautz: Dokładnie tak. Czym ono grozi? Dr Wojciech Hautz: Chociażby bólem oczu, głowy, uczuciem zmęczenia. Ale też tym, że młody człowiek zaczyna mieć kłopoty z widzeniem na odległość, bo mięśnie oczu nie rozluźniają się, gdy patrzy przed siebie. I zaczyna widzieć jak krótkowidz. Gdzieś znalazłam, że takie dziecięce czytanie pod kołdrą, po ciemku, nie jest takie złe, bo wręcz ćwiczy oczy, zmusza je do pracy… Dr Wojciech Hautz: Nie, nie! Takie praktyki bardzo obciążają mięśnie, oko musi ciężej pracować. Tego bym nie zalecał. Tak jak trzymania nosa niemal Stan oczu trzeba sprawdzić, gdy dziecko jest jeszcze małe. Tu liczy się czas. Jeżeli do 6.–8. roku życia nie udzieli mu się pomocy, będzie słabo widziało przez całe życie. w książce – fizjologiczna odległość między okiem a literami to 30, 40 cm. Dziś dzieci, i to coraz młodsze, godzinami siedzą ze wzrokiem wbitym w komputer. Ile czasu mogą, bez szkody dla zdrowia? Dr Wojciech Hautz: Tak naprawdę nie ma ściśle określonego czasu, ile się powinno spędzać przy ekranie. Ja zawsze mówię rodzicom, że to jest większy problem psychologiczny niż okulistyczny. Lepiej zwrócić uwagę na to, CO dziecko chłonie przez ten komputer. To samo dotyczy telewizora – bo to drugie z najczęstszych pytań. Dobra wiadomość dla dzieci! Dr Wojciech Hautz: Czasem rodzice mrugają do mnie, żebym przy dzieciach powiedział, że jednak długie granie na komputerze nie jest wskazane… Co Pan jeszcze im mówi? Dr Wojciech Hautz: Zalecam, żeby dzieci nie siedziały przed komputerem lub telewizorem w ciemnych pomieszczeniach. Bo duży kontrast między migającym ekranem a mrokiem pokoju może dodatkowo powodować dyskomfort i znużenie oczu. A jak relaksować wzrok, jeśli już się długo ślęczy nad lekcjami lub przy komputerze?! Dr Wojciech Hautz: Młodzieży szkolnej można zalecać rozluźnianie mięśni oka – np. patrzeniem w dal – w ramach przerwy w patrzeniu z bliska. A są jakieś preparaty, jakaś dieta, którą warto stosować u dzieci, by miały ostrzejszy wzrok? Jest taki dowcip: „Już mam pewność: jedzenie marchwi świetnie robi na oczy”. „Czemu tak uważasz?”. „A widziałeś kiedyś królika w okularach?”. Dr Wojciech Hautz: Żyjemy w czasach, gdy nie ma już takich niedoborów dietetycznych, jak sto lat temu. Poza pojedynczymi przypadkami nasza dieta jest bogata. Nie ma przednówka, gdy jadło się tylko ziemniaki. Oczywiście są różne preparaty, które można przyjmować. Ale ja zalecam zbilansowaną dietę, podawanie dzieciom warzyw, owoców, przetworów mlecznych, Panie doktorze, a soczewki kontaktowe dla nastolatków to dobry pomysł? Jest tyle zabawnych, zmieniających kolor tęczówek. Dr Wojciech Hautz: Nie zalecam ich stosowania u dzieci przed 16. rokiem życia. Wiem, jest taka moda, ale jako lekarz przestrzegam: występuje bardzo dużo powikłań po ich noszeniu przez dzieci. Bo soczewki, nawet najnowszej generacji, zawsze są barierą dla oddychania. Rogówka, ta część przezroczysta, potrzebuje powietrza i niewskazane jest jej zasłanianie. Poza tym przy noszeniu soczewek ogromnie ważna jest higiena – przy ich przechowywaniu, zdejmowaniu, zakładaniu itp. Wystarczy raz nie umyć rąk i zakażenie gotowe. Dr Wojciech Hautz: U małych dzieci, ale też dorastającej młodzieży, podejście do czystości rąk jest często niewłaściwe, lekkomyślne. A powikłania, jakie zdarzają się po noszeniu soczewek, są bardzo poważne. To np. owrzodzenie rogówki, które w postaci blizn, i w konsekwencji: obniżonej ostrości widzenia, zostaje już na całe życie. Soczewki kontaktowe proponuję tylko wtedy, gdy jest wskazanie medyczne – np. duża różnowzroczność: jedno oko ma na przykład minus 1 dioptrię, drugie minus 7. Bo wtedy nie zawsze jest możliwe zlewanie obrazu jednego i drugiego oka w jedną całość. Ale kupowanie soczewek dzieciom, bo chcą – nie, nie, za duże ryzyko. Nawet starszej młodzieży zalecam stosowanie ich w wyjątkowych sytuacjach – do sportu, nie cały czas. Jednak szesnastolatek jest już na tyle dojrzały, że będzie pamiętać o higienie, o zdejmowaniu ich na noc, z czym też bywają problemy. A inny gadżet – okulary przeciwsłoneczne dla malucha. Dobry pomysł czy niekoniecznie? Dr Wojciech Hautz: Nie zalecam, lepsze jest noszenie czapki z daszkiem. Chyba że ktoś wyjeżdża z dzieckiem na tydzień do Egiptu – to OK, na chwilę. Bo tanie okulary przeciwsłoneczne nie załamują światła jak należy, a dziecko chodzi w nich do wieczora, nie zdejmuje, wchodząc do pomieszczeń. Inna sprawa, gdy są wskazania medyczne: schorzenia siatkówki, rogówki, które dają światłowstręt. Ale w takich przypadkach lepsze są szkła fotochromowe. A patrzenie w słońce? Pozwalać czy tępić takie zabawy? Dr Wojciech Hautz: To jest bardzo niebezpieczne, nie powinno się tak robić. Słońce jest bardzo silnym źródłem światła, a układ optyczny oka działa jak zbierająca soczewka, w związku z tym cała wiązka będzie skupiała się na plamce żółtej. I nawet minutowe patrzenie na słońce może spowodować zniszczenie siatkówki w części centralnej. To jest nieodwracalne, ostrość widzenia pogarsza się na całe życie, bo dochodzi do wypalenia miejsca, gdzie jest najwięcej fotoreceptorów. Po zaćmieniach słońca, które ludzie chętnie oglądają, mamy bardzo dużo pacjentów z uszkodzeniem siatkówki. Panie doktorze, cywilizacja szkodzi oczom? Jest więcej wad wzroku niż kiedyś? Dr Wojciech Hautz: Na pewno więcej się wykrywa. Ale też zmienia się sposób naszego funkcjonowania, jeszcze sto lat temu mało kto uczył się od 6. roku życia, niewiele osób pracowało tak długo z bliska. Doszło do szybkiego rozwoju gatunku – jeszcze tysiąc lat temu człowiek wypatrywał sarny na horyzoncie, dziś każdy ma wzrok wbity w monitor. I dlatego wad wzroku ujawnia się u młodzieży znacznie więcej. WOJCIECH HAUTZ Dr. n. med., specjalista chorób oczu, kierownik Kliniki Okulistyki w Instytucie „Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka” w Warszawie.
Jak popsuć sobie wzrok: Zachowanie zdrowia oczu jest niezwykle ważne, dlatego zdecydowanie odradzamy podejmowanie działań zmierzających do celowego niszczenia zdolności wzrokowych. Poniżej przedstawiamy kilka wskazówek, jak zadbać o swoje oczy: Regularne Badania Okulistyczne
Opowiadanie 39 „Miłość jest najważniejsza!” *Wieczór Marta siedziała na ławce nieopodal swojego domu, a obok niej Wiktor, przez chwilę milczeli rozmowę kontynuował po chwili milczenia -Marta, to nie tak jak myślisz, nie spotkałem się z żadną kobietą, a pachnę damskimi perfumami, ponieważ urodziny Martyny się zbliżają…- powiedział kładąc swoją rękę na dłoni żony. -Urodziny Martyny… No może….-kobieta przypomniała sobie, ze to nie Martyna ma urodziny za tydzień, a ona, udawała, że uwierzyła Wiktorowi, nie chciała popsuć jego niespodzianki, wiedziała, że chciał dobrze. -Dobra, a zmieniając temat wytłumaczysz mi o jaką propozycję chodzi Piotrowi i jaką specjalizację?- zapytał zaciekawiony, zatopił swój wzrok w niebieskich oczach Marty. -Piotr… Zaproponował mi pracę w Lotniczym Pogotowiu, zwalnia się etat… Nie mówiłam Ci o tym, bo musiałam to przemyśleć… Podjęłam decyzję, chcę z nim pracować pomagać ludziom i zrobię specjalizacje z medycyny ratunkowej, a jak dzieci będą miały rok, to będę mogła wrócić do pracy- Marta patrząc na męża czekała na jego reakcję. Wiktor osłupiał z wrażenia, nie mógł powiedzieć ani słowa, po chwili jednak zaczął mówić. -Kochanie, czy Ty myślisz, że to dobry pomysł, praca w pogotowiu jest ciężka, nie chcę, żebyś się narażała… Nie chcę, żebyś narażała swoje życie i zdrowie!- powiedział po krótkim namyśle Wiktor, patrząc na Martę. -Wiktor! Proszę Cię, nie na taką odpowiedź liczyłam… Wiem, że ta praca związana jest z ryzykiem, dobrze sobie zdaję z tego sprawę, ale ja chcę pracować w pogotowiu! Dlaczego tak trudno Ci to zrozumieć?!Kto jak kto, ale myślałam, że Ty zrozumiesz mnie najlepiej! – powiedziała spuszczając głowę w dół, zawiesiła wzrok, on położył swoja rękę na jej policzku, podniósł jej głowę do góry. -Kochanie, ja się zwyczajnie o Ciebie boję! Nie chcę po raz drugi stracić najważniejszej osoby w moim życiu! Nie przeżyłbym tego… -powiedział obejmując swoimi dłońmi jej twarz. Ona przytuliła się do niego mocno. -Wiktor, kochanie ja wiem, że się o mnie boisz, ale proszę pozwól mi chociaż spróbować swoich sił, zawsze mogę zamienić helikopter na karetkę!- powiedziała uśmiechając się i mocno wtuliła się w silne ramiona męża, miała nadzieję, że Wiktor to przemyśli i się zgodzi, bo wie, że jest bardzo uparta i jak sobie coś postanowi to zawsze dopnie swego. -Martuś, ja wiem, że to dla Ciebie ważne, ale proszę obiecaj mi, że będziesz na siebie uważać w pracy- powiedział patrząc na nią z troską i czułością, którą zawsze okazywał żonie. -Obiecuję! Nie martw się!- powiedziała uśmiechając się, pocałowała Wiktora w usta. -Trzymam Cię za słowo! A muszę Ci powiedzieć, że uwielbiam, kiedy mnie tak całujesz!- powiedział uśmiechając się. -Tak?! Mów mi więcej takich komplementów! –powiedziała i pocałowała go drugi raz. -Chodź idziemy do domu! Zimno już jest!- powiedział wstając z ławki i podając jej rękę, ona wstała i skierowali się do domu. Zosia spała na kanapie, a obok niej w wózku dzieci, Wiktor ucałował śpiące dzieci i Zosię i wyszli do sypialni, usiedli obok siebie i rozmawiali, żartując i śmiejąc się. *Tydzień później Nadszedł dzień urodzin Marty, kobieta właśnie wróciła z zajęć związanych z specjalizacją , w domu było cicho, wołała, ale nikt się nie odezwał, kiedy weszła do salonu usłyszała głośny krzyk przyjaciół, była tak zaskoczona, że nie mogła nic powiedzieć z wrażenia -Niespodzianka!- krzyknęli wszyscy przyjaciele wyłaniając się z zakątków pokoju. Pierwszy podszedł do Marty Wiktor, objął ją w pasie i złożył żonie najlepsze życzenia, całując ją i wręczając jej torebkę z prezentem. -Kochanie, przede wszystkim dużo zdrowia, uśmiechu, pomyślności, spełnienia wszystkich marzeń i….. dużo miłości!!!- powiedział całując ją i wręczając jej prezent. -Co za miła niespodzianka!!! Dziękuję Kochanie!- powiedziała mocno przytulając się do Wiktora i uśmiechając się. Następnie do Marty podeszła Hana z Piotrem, pierwsza życzenia złożyła Hana, a następnie Piotr. -Marta oprócz życzeń jakie złożyła Hana, to pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć i że miłość jest najważniejsza!- powiedział całując przyjaciółkę w policzek, mocno ją przytulając, posłał jej ciepły uśmiech. -Hana i Piotr dziękuje Wam! Jesteście świetnymi przyjaciółmi!- powiedziała szczęśliwa Marta przytulając Hanę i Piotra. -Szkoda, że…. Tylko przyjacielem…. –powiedział pod nosem cicho Piotr, zrobił smutną minę i odszedł na bok razem z Haną. -Marta! My z Piotrkiem, życzymy Ci, żebyś odnalazła powołanie w pracy w pogotowiu i żeby dawało Ci to tyle satysfakcji co nam!- powiedziała Martyna śmiejąc się i wręczając prezent, Piotr uściskał Martę. Wszyscy przyjaciele usiedli, Wiktor przyniósł tort czekoladowy, Marta pomyślała życzenie i zdmuchnęła świeczki. Wszyscy zjedli tort i posiedzieli miło rozmawiając i śmiejąc się. *Dwa tygodnie później Marta wracając z zajęć do domu odebrała telefon od Piotra, zapytał czy może zastąpić innego lekarza i przyjść dziś na dyżur, który zaczyna się za dwie godziny, kobieta zgodziła się, poprosiła Martynę, która miała wolne czy nie zajęłaby się dziećmi do powrotu Wiktora, ratowniczka chętnie się zgodziła, po 30 minutach Martyna była już w domu Marty i Wiktora, a Marta przygotowywała się do pracy, była zadowolona. -Marta, czy Tobie się nie wydaje, że Piotr… No, że on się w Tobie skrycie podkochuje?- zapytała Martyna. -Czasem odnoszę takie wrażenie… Kiedyś powiedział, że się we mnie zakochał, ale myślałam, że mu przeszło… Czasem myślę, że jednak nie…- powiedziała poważnie załamując ręce. -Marta, musisz z nim o tym pogadać… - powiedziała Martyna. -Pogadam wkrótce! –powiedziała zabierając swoją torebkę i wyszła. Martyna poszła do dzieci. Marta przyszła do szpitala i przebrała się, już chwilę później dostali zgłoszenie. Na miejscu byli kilka minut później, szybko wysiedli i pobiegli do pacjenta. -Nie oddycha! Chyba NZK!- powiedziała Marta. -Reanimuj go, a ja wyciągam defibrylator, odsunąć się- powiedział wykonując defibrylację. -Jest mamy rytm zatokowy!- powiedziała Marta. -Zabieramy go do szpitala!-powiedział Piotr, Marta wraz z przyjacielem zabrali go na noszach do helikoptera. -Nie polecimy!- powiedział pilot. -Trzeba wezwać karetkę! Zniesiemy go na noszach do karetki!- powiedziała Marta. -Dobra wzywam karetkę!- powiedział Gawryło. Karetka przyjechała i zabrali pacjenta do szpitala, a oni zostali na miejscu, czekali, aż ktoś przyjedzie naprawić helikopter, Marta zaczęła rozmowę poważnym tonem. -Piotr… musimy porozmawiać… Poważnie, chciałabym się Ciebie zapytać… Czy Ty dalej coś do mnie czujesz?- zapytała patrząc prostu w oczy Piotra…
Laserowa korekcja nie sprawi, że oślepniemy. Ale może nie dać takich rezultatów jakich oczekujemy. Może sprawić, że wada -10D zmieni się na -1D, ale jako gratis dostaniem astygmatyzm i dodatkowe efekty uboczne, jak syndrom suchego oka, efekt halo, czy inne bajery sprawiające, że to co widzimy, nie bardzo nam się podoba.

Sesja to wspaniały czas. Można zgooglować “jak przeżyć sesję”, się namęczyć, napracować, nastarać, zaniedbać sen, zupełnie popsuć relacje międzyludzkie, nadwyrężyć związek, zignorować rodzinę, wypić nadmiar kawy, zwątpić we własne siły, poczuć się królem świata a potem i tak uwalić przedmiot, bo coś się źle potoczyło. Ach, studia :) Jak zatem przeżyć taką brzydką sesję? W internecie znajdziecie dużo porad opierających się o dobre rozplanowanie nauki, częste przerwy, korzystanie z mnemo-technik i tak dalej. To dobre rady. Niektóre z nich są nawet na tym blogu. Łapanie mądrego balansu pomiędzy pracą i odpoczynkiem oraz wyrabianie w sobie dyscypliny by, jak już się pracuje, pracować tytanicznie, to generalnie dobry pomysł na życie. Kilka skutecznych nawyków i nieważne, czy będzie przed Tobą sesja, czy rozliczenie kwartalne, czy problem z bliskimi – jakoś sobie poradzisz. Tak tylko mówię. Tym razem chcę zaproponować Ci jednak coś innego. Cały system, strukturę myślenia, dzięki której przetrwanie nawet najbardziej odjechanej sesji będzie, po prostu, wykonalne. I wiesz, nie chcę zapeszać, ale może nawet ze dwa egzaminy uda się zdać? ;) Potrzebujesz w tym celu spokoju, celowości i poczucia kontroli. A z rzeczy materialnych: kawy. I notesów, oczywiście. Ale powiedzmy, że na początek kawa wystarczy ;) Na początek najważniejsze: spokój Bez spokoju w zasadzie NIC się nie da zrobić z długotrwałym skutkiem (tzn. inaczej niż na moment, bo cudem udało się w ostatniej sekundzie coś ogarnąć) i bez płacenia nadmiernych kosztów psychologicznych (czyli, prosto mówiąc, nie robiąc sobie wrzodów). A ze spokojem? Nawet najgorsze wyzwania są całkiem “do ogarnięcia”. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Powstaje pytanie: jak osiągnąć taki fajny spokój? Pomaga nam jeden z moich ulubionych stoików. “Spokój nie może być osiągnięty przez ludzi innych niż ci, którzy osiągnęli wcześniej stabilną i silną moc osądu – reszta ciągle upada i powstaje w swoich decyzjach, miota się na przemian w stanie odrzucenia i w stanie akceptowania rzeczy. Jaki jest powód tego chodzenia w przód i w tył? Jest tak, ponieważ nic nie jest dla nich jasne i polegają oni na najbardziej niepewnym przewodniku – powszechnej opinii.” Seneka (Moral Letters, – 58a) Podstawą spokoju jest pewność. Uświadomienie sobie pewnych rzeczy, których potem już nie kwestionujemy. Pisałem o tym niedawno w tekście “Jak uwierzyć w siebie“, który tak naprawdę o wierze w siebie zupełnie nie jest. Gdy człowiek umie pogadać “sam ze sobą” i nauczy się nie kokietować, że “oj oj, tak naprawdę wcale nie jestem taki dobry” to wtedy dzieje się magia. Wtedy człowiek jest w stanie nazwać, jaki JEST. I gdy będzie miał to mocne odniesienie do samego siebie, w efekcie stabilniej wytrzyma wszystkie ataki z zewnątrz. Przez “ataki” mam tu na myśli każde zachowanie otoczenia, innych studentów, współpracowników, które może negatywnie wpłynąć na Twoje samopoczucie lub humor. Kojarzysz kogoś, kto siedzi przed salą, przed kolokwium i histeryzuje, że nic nie potrafi i że na pewno nie zda? No, to tak między nami, co Cię ta osoba obchodzi? Jak nie zda, to jej sprawa. Nie siedzisz przed tą salą, by ona zdała. Spokój to: 1) wiedza na temat swoich mocnych i słabych stron, 2) opracowanie taktyk by słabe strony nie przeszkadzały w trakcie egzaminów, 3) ciągłe świadome i mądre dowiadywanie się na temat trudności wraz z opracowywaniem taktyk, by sobie z nimi poradzić oraz 4) rozsądek pozwalający na “odbicie” każdej zewnętrznej informacji mogącej Cię wyprowadzić z równowagi. Warto go w sobie wytrenować. Jeśli pożądasz spokoju w życiu, spróbuj mojego newslettera. Jak przeżyć sesję? Po spokoju pora na najważniejsze: celowość. W trakcie sesji jedną z najbardziej bolących dolegliwości jest bieganie w kółko, za własnym ogonem, bez sensu. Objawia się to na różne sposoby. Czasem ktoś uczy się przedmiotów nie w takiej kolejności, w jakiej ma egzaminy. A czasem kseruje dziesiątki dodatkowych skryptów, choć zostało powiedziane, że podstawowy podręcznik oraz notatki z wykładów dadzą radę. Takie dodatkowe działania są super. O ile Twoim celem jest PEŁNE zrozumienie tematu. Niestety, ludzie często je podejmują gdy ich celem jest wyłącznie zdanie egzaminu. Znowu odniosę się do Seneki. “Niech wszystkie Twoje wysiłki będą skierowane ku czemuś, niech koniec będzie w zasięgu wzroku. To nie samo działanie rozprasza ludzi, ale mylne przekonanie na temat rzeczy prowadzi ich do szaleństwa.” Seneka (On Tranqulity of Mind, Chcesz najprostszą i najbardziej zdroworozsądkową radę na świecie? Jeśli masz przed sobą COŚ DO ZROBIENIA to niech Twoje starania będą nakierowane na ZROBIENIE TEJ RZECZY. I żadnej innej. Świetną taktyką na ogarnięcie celowości w trakcie sesji jest dokładne rozpisanie pełnego kalendarza wydarzeń. Wszystkie egzaminy. Wszystkie terminy. Sprawdzenie, co się na siebie nakłada a pomiędzy czym jest luz. Potem należy w taki kalendarz powpisywać odpoczynki i luźniejsze przebiegi. Sen. Dzięki temu przy każdej czynności wie się, po co się ją robi. Nic nie działa zbawienniej na motywację i chęć pracy niż bardzo głębokie poczucie celowości tego, co się robi. Jest to efekt na tyle silny, że często nawet “pokona” zupełnego “niechcieja” wywołanego nielubianym przedmiotem. Ja w ten sposób wkręciłem się w statystykę. Okej, była nudnawa, ale za to jak się fajnie trzaskało wszystkie trendy i tak dalej :) (Ojaaa, albo robił ktoś z Was maszynowo całki? To też się ekstra liczyło!) (Na marginesie, jeśli szukasz pomysłu na siebie – polecam mój autorski e-book z najlepszymi narzędziami, by osiągnąć ten cel!) Celowość to: 1) świadomość co się powinno robić, po co się to robi oraz jak powinno się to robić, 2) zrozumienie konsekwencji i stawek stojących za tym co się robi, lub czego się nie robi, 3) pogodzenie się z faktem, że nigdy nie da się zrobić wszystkiego na świecie i trzeba nadawać sprawom priorytety oraz 4) regularne przypominanie sobie o celu nadrzędnym i sprawdzanie, czy kurs na pewno jest poprawny. Jeśli lubisz stawiać i osiągać cele, spróbuj mojego newslettera. I na koniec najważniejsze: kontrola Mądre poczucie kontroli w życiu to jeden z “magicznych” wytrychów otwierających zaskakująco ogromną ilość drzwi w taki sposób, że człowiekowi nawet na moment nie podskoczy tętno. Wystarczy szybko decydować, nad czym masz władztwo, a nad czym nie masz. Tyle. Umiejętność szybkiej oceny tej materii to podstawa praktycznego stoicyzmu. “Głównym zadaniem w życiu jest zrozumieć i oddzielić od siebie sprawy tak, by móc nazwać, które są sprawami zewnętrznymi poza moją kontrolą, a które związane są z wyborami, nad którymi mam kontrolę.” Epiktet (Discourses, Jeśli MASZ nad czymś kontrolę to sprawa jest prosta. Działasz. Uczysz się. Sprawdzasz, jak sobie historycznie radzili z tym inni ludzie. Wyznaczasz pewne cele i skrupulatnie je osiągasz. Ustawiasz plan i działasz zgodnie z jego założeniami. Poprawiasz i cele, i plan, tak, by ciągle pasował do rzeczywistości. W ten sposób ogarniasz: uczenie się do egzaminu, robienie notatek, sprawdzanie źródeł, dbanie o sen, przygotowywanie sobie kawy, organizację czasu wolnego. Jeśli NIE MASZ nad czyś kontroli, to to ignorujesz. W najgorszym wypadku przygotowujesz się na nadejście nieuchronnego, ale to jest już operowanie w sferze tego, nad czym masz kontrolę. Oprócz przygotowań lub reakcji nie poświęcasz tematowi poza Twoją kontrolą za dużo uwagi, bo i po co? W ten sposób przygotowujesz się należycie gdy chodzi o: pogodę, ewentualną zmianę pytań na egzaminie, brak prądu w domu, zamkniętą bibliotekę, brak kawy na całym osiedlu, mail od wykładowcy, że jednak nie będzie formy ustnej, tylko sama pisemna. Nie zmienisz tych rzeczy. Ale możesz się do nich dobrze przygotować. Poważnie. To jest aż tak proste. “Wszystko czego potrzebujesz to te trzy: pewność osądu tu i teraz; czynność dla wspólnego dobra tu i teraz; oraz podejście dziękczynne tu i teraz, za wszystko, co Cię spotka.” Marek Aureliusz (Meditations, Czyli, innymi słowy, świadomość co i po co robisz, oraz nad czym masz w tym “czymś” kontrolę, a nad czym nie. I tyle. To jest cały system, którego Marek Aureliusz używał do rządzenia Rzymem. To jest cały system, którego Epiktet używał by tworzyć gałąź jednej z najstarszych filozofii Europy. To jest cały system, którego Seneka używał, by na ile się da, kontrolować młodego cesarza Nerona. Być może współczesne książki psychologiczne lub najnowsze badania wydają Ci się kuszące. Tak zakładam, bo mnie kuszą nieustannie. Ale jest pewien magnetyzm w tym, że istnieje wiedza, dzięki której wielu wielkich, mądrych i wpływowych ludzi od dwóch tysiącleci dokonuje wielkich, mądrych i wpływowych rzeczy. Ta wiedza, ten tok myślenia, to praktyczny stoicyzm. Spróbuj do jednej z nadchodzących sesji egzaminacyjnych zaprząc go sobie, jako własny system obsługi świata. Podejrzewam, że możesz się nieźle zdziwić :) Dokładnie tego Ci życzę. Ciao , PS: Chcę jeszcze tylko wyjaśnić, czemu w nawiasach używam anglojęzycznych tytułów dzieł stoików. Powód jest prosty. Całą tę filozofię przeczytałem po angielsku i mam ją w domu po angielsku. I książki o niej też mam po angielsku. I wywiady z dzisiejszymi miłośnikami stoicyzmu oraz rozmowy z wszystkimi moimi znajomymi, z którymi na poważnie gadam o tych myślach też są po angielsku – bo to Amerykanie. W efekcie przytoczone cytaty to moje tłumaczenia z angielskiego. Jak znam życie to każdą z tych wypowiedzi znajdziesz w sto razy zgrabniejszym i piękniejszym tłumaczeniu w “prawdziwych”, historycznych tłumaczeniach Seneki, Epikteta czy Marka Aureliusza. Na potrzeby przygotowywania dla Was wielu materiałów miesięcznie stanęło jednak na mojej próbie własnej. Mam nadzieję, że to nie problem :)

Oczywiście można mówić o predyspozycjach mężczyzn czy kobiet do takich, czy innych chorób oczu. Jednak jeśli będziemy badać wzrok raz w roku, to wyjdzie nam to na dobre, niezależnie od płci. Po prostu dbajmy o wzrok, bez względu na płeć. (uśmiech) Regularna kontrola wzroku. Jak często powinniśmy badać nasz wzrok. Gdy dziecko często mruży i trze oczy, siada blisko telewizora czy pochyla się nad zeszytem, oznacza to, że może mieć wadę wzroku. Jeśli okulista to potwierdzi, zaleci dziecku okulary korekcyjne. By spełniały swoją rolę i dziecko chętnie je nosiło, muszą być dobrze dobrane. Czym się kierować, wybierając okulary dla dziecka? Okulary korekcyjne – jak wybrać? W doborze oprawek i szkieł na pewno pomoże wam pracownik salonu optycznego, który będzie wiedział, na co zwrócić uwagę przy wyborze okularów dla dziecka. Ważne, by szkła nie były zbyt małe, by nie zawężały pola widzenia. Oprawki niech wybierze dziecko, to ono będzie je nosić, więc muszą mu się podobać. Słuchaj, co mówi dziecko, nie ignoruj, jeśli narzeka, że jest mu niewygodnie w danych oprawkach. Nie nalegaj, jeśli dziecku nie podoba się kształt i kolor oprawek, nawet jeśli uważasz, że wygląda w nich świetnie. Nie śpieszcie się, niech dziecko ma czas na ostateczny wybór okularów. Ważne, by okulary nie zsuwały się z nosa, ani nie ściskały głowy lub nosa. Dla dziecka odpowiednie będą lekkie okulary z materiałów odpornych na zniszczenie. Dlatego warto wybrać takie z tworzywa odpornego na rozciąganie i wyginanie, z plastikowymi szkłami. Nieskorygowana wada wzroku jest bardzo uciążliwa dla dziecka, może powodować bóle głowy i kłopoty w nauce. Dlatego jeśli masz podejrzenia, że wzrok dziecka mógł się popsuć, nie zwlekaj z wizytą u okulisty. Jeśli zaleci okulary korekcyjne, dziecko powinno je nosić. Zachęcić je powinno to, że dzięki nim wszystko dobrze widzi, nie musi mrużyć oczu ani przysuwać się do obiektów, by móc dobrze je zobaczyć. Jednak smyk nie będzie chciał ich nosić, jeśli będą niewygodne lub dziecko będzie się źle w nich czuło.
Diagnostyka. W Centrum Okulistycznym OCULISTIC wykonuje się badanie elektrofizjologiczne (VEP, PERG), które pomaga stwierdzić neuropatię. Już podczas badania można zauważyć nieprawidłowe reakcje źrenicy na światło, a także bladość tarczy nerwu wzrokowego. Samo badanie elektrofizjologiczne z kolei polega na zarejestrowaniu
Nikt się tutaj nie wypowiedział, a wady wzroku to poważny problem. Nie wiem, czy to co napisze będzie tutaj pasowało... chociaz chyba tak. Bo sam skorzystałem ze strony. A więc, wydrukowałem kilka ćwiczeń, tablice Snella nawet znalazłem... I jeżeli chodzi o to co mi dały, to świetna sprawa, według mnie. "Czytając" tablicę Snella według tego, jak mówi ćwiczenie, tzn od najwieszych literek w dół, dobrze obserwując ich czerń i kontury. Nastepnie wspinamy się z dołu do góry. Te litery których nie rozpoznawaliśmy już tak naprawde były dużo wyraźniejsze i bardzo mnie zaskoczył efekt tego ćwiczenia. Masaż gałek ocznych też niezła sprawa tam jest, ogólnie - gdybym tak nie był leniem i miał kilka godzin na dobe więcej to zapewne byłoby tak, mówiąc stricte do tematu. Z kolei chciałbym się podzielić z Wami dzisiejszą moją przygodą. Poszedłem do okulisty by zbadać wzrok, pierwszy oraz od około 4 lat. Wcześniej wada oscylowała na poziomie 1 dioptrii (krótkowzrocznośc, nigdy nie zapamiętam czy plus czy minus, chyba plus? ) Dzisiaj mam niestety wadę stopnia 2 dioptrii co troche mnie zasmuciło. Zrezygnowałem całkiem z okularów. Od długiego czasu używałem ich jedynie do filmów z napisami i jeżdzenia samochodem w nocy (kilka razy dosłownie, teraz sobie radze bez okularów. Jakoś tak, poczatkowo, zaraz po zdaniu egzaminu, dużo lepiej jeździło się mi w okularach chociaż ich nie wygląda tak, że w 2006/07 miałem wadę 0,5. potem w 2008 wzrosła do 1. Wtedy stosowałem się do wspaniałych rad okulistów. To, że zepsuł się mi wzrok oczywiście tłumaczono tym, ze komputera za dużo, telewizjii... A potem że ksiązki też psują... No do samej wizyty u okulistki, kolejna tragedia. Zanim uznala a stosowne powiedziec mi jaka mam wade powiedziała, że nie potrzebne mi to teraz wiedzieć skoro i tak nei nosze okularów i jak to w ogóle ze mna jest... Potem, można powiedzieć, że dostałem typowa opiernicz ze nie nosze okularow. Ze to przez to wlasnie mam teraz taka wade. (1 stopień w cztery/trzy i pół roku a 0,5 stopnia w rok... czuje, że uratowałem kawałek moich oczu dzięki temu, ale mniejsza)Najzabawniejszy był moment, gdy Pani powiedziała, że mam chodzić w okularach, czytać w nich, o ile ksiązki czytam, "a pewnie nie" (ledwo wytrzymalem ten moment, ale opanowanym żem jest. ). Ja wyraziłem swój sprzeciw w obec tego, mówiąc, że chyba okulary do czytania to nie za dobry pomysł, zostałem lekko okrzyczany, Pani zabrała pewną księgę i sru mi "przed oczy" odległośc dosyć daleka tak powiedziała, że z takiej odległości nie przeczytam niczego, a okulary mi na to pozwola. Specjalnie wybrala najmniejsza czcionke i zapytala czy cos widze bez okularów. Czulem nutke zwyciestwa i pewności w jej tonie, dopoki nie przeczytalem bez jakiegokolwiek zatrzymania sie caly wers. Pani mi przerwala, przez chwile myslala co powiedziec i uznala, ze przeciez dlugo bym tak nie wytrzymal czytajac i oczy by sie meczyly, musialbym przerwac. Odpowiedzialem, ze czytajac, cokolwiek, nalezy robic przerwy i dawac odpoczac oczom, taka przeciez estetyka pracy z książkami, komputerem i jest to logiczne. Cos tam znowu sie mi dostalo i wróciła do tego że mam nosić powiedzialem jej, ze nie chodze w okularach poniewaz czuje dyskomfort i lepiej sie czuje bez okularow. Pani z wspanialym sarkazmem uznala, ze jestem ewenementem bo nauka mowi, ze jest inaczej, no ale przeciez kazdy jest inny. Nie skomentowalem. Nie skomentowalem tez tego, ze powiedziala mi, ze jesli dorosne do noszenia okularow to zebym przyszedl i kupil odpowiednie okulary. Ale zanim to nastapi, pokazala mi, zebym nauczyl sie chodzic w okularach ktore mam (pokazala jak ruszac glowa w tym kierunku w ktorym chcemy popatrzec, a nie oczami, bo one maja byc na srodku soczewki...) Skwitowala to informacja, ze pozniej sobie przyjde i zakupujac okulary u nich bede mial dodatkowe, darmowe tak, bardzo sie ciesze. Zastanawiam sie, jak ktoś taki może być w ogóle lekarzem? Nie chodze do specjalistów, do szpitali. Byłem dwa razy u dentysty, raz oddać krew i to był trzeci raz u okulisty... Takie mam doświadczenie ze służbą zdrowia. Ale takie zachowanie jest chyba niedopuszczalne w ogóle...Pisze to dlatego, zeby pokazac kolejny przyklad wspanialej sluzby za którą tyle nam (tym którzy pracują ) przychodzi płacić i to słono, no i przyklad tego, co sie robi dla zycia i zdrowia ludzkiego w ich wydaniu. Zastanawiam sie, jak to jest, ze wciska sie ludziom okulary najmocniejsze dla ich oczu i wciska w glowe takie glupoty. Zadnego wywiadu, czy pracuje na komputrze, czy czytam ksiazki, byc moze przy zlym swietle, moze bole glowy? Czytalem gdzies, ze kobieta miala mini-guzik gdzies w glowie ktory naciskal na nerw, dlatego na jedno oko slabiej widziala... No ale co, okulary dać, no i chodziła tak kobieta podobno, dopóki nie wyszła choroba w czymś to nie spotkalem jeszcze zadnej osoby, ktora uzywala okularow nonstop i pozbyla sie schorzenia. Z kolei moj dobry kolega, jeszcze w szkole podstawowej mial dosyc duza wade wzroku (fajnie mruzyl wiecznie oczy, nawet w drugiej lawce ), przestal nosic okulary bo sie mu nie podobaly no i po jakims czasie mial wzrok calkiem zdrowy. (fajnie by bylo byc znowu takim malym, chyba wyleczylbym swoj wzrok tak samo szybko. )Troche sie rozpisalem o osobistych glupotkach i w ogole, ale mysle ze to wazne, przynajmniej dla mnie by bylo. Lekarz to praca dla wielu osob jak sprzedawca na targu. im wiecej kasy, tym lepiej. Im wiecej ludzi wroci po inne produkty, tym do tematu, mysle ze wazne jest dla kazdego kto chce pocwiczyc oczy, by poczytal tez ta strone: pisze bardzo chaotycznie, ale wydaje się, że mądrze. Poza tym widze potwierdzenie sam, na wlasne oczy, chociaz wcale nie cofam swojej wady. Widze jak dużo daje rozruszanie gałek, jak dużo daje pomasowanie ich delikatnie palcami, wpatrywanie się w czarną kropkę itd...Jeszcze co do mojej wady, w okularach ktore mam (1 dioptrii) bylem badany przez lekarke w szkole w październiku. Widziałem wszystko niby dobrze, bo odpowiedziałem na każdą literke bezbłędnie. Akurat od października bardzo dużo czytałem, od tamtej pory prawie codziennie, dłużej czy krócej... Tym sobie to właśnie tłumacze, bo czytam leżąc w łóżku, przy lampce takiej niby nocnej. (żarówka zwrócona na doł). Na światło raczej bym nie narzekał, ale ponoć taka postawa jest niedobra. Tym sobie tłumacze moja wade i chyba postaram sie siedzieć przy biurku czytając...Pozdrawiam i dziękuję tym którym chciało się to czytać. Mam nadzieje, że ktoś to skomentuje, bo fajnie by było mieć pewnośc, że rozumuję w sposób właściwy i moje odczucia w stosunku do pani okulistki która mnie badała mają jakieś potwierdzenie u doświadczonych, dorosłych ludzi. Dziękuję. Jak łatwo może człowiek popsuć szczęście drugim. W jednej chwili, a życiem nie naprawi długim! Jedno słowo Stolnika, jakże byśmy byli. Szczęśliwi! kto wie, może dotąd byśmy żyli, Może i on przy swoim kochanym dziecięciu, Przy swojej pięknej Ewie, przy swym wdzięcznym zięciu. Zestarzałby spokojny! może wnuki swoje Wielogodzinne korzystanie z telefonów, tabletów i komputerów szkodzi oczom – mówił w Radiu Gdańsk dr n. med. Jan Staniewicz, kierownik oddziału okulistycznego w Kociewskim Centrum Zdrowia w Starogardzie Gdańskim, specjalista chirurgii oka. Lekarz tłumaczył, że powinno się zachować równowagę między korzystaniem z ekranów, a wypoczynkiem wzroku. – Wzrok męczy się, kiedy skupiamy go na jednym punkcie, znajdującym się zwłaszcza blisko oczu. Gdy patrzymy na monitor komputera, albo na ekran telefonu rzadziej mrugamy powiekami, co powoduje wysychanie oka. To z kolei może powodować zmiany na powierzchni gałki ocznej, znane jako zespół suchego oka. Czyli nie chodzi tu o promieniowanie, czy też emitowane światło, ale o długotrwałe wpatrywanie się w jeden punkt. Dr Jan Staniewicz mówił też, jak najzdrowiej czytać. – Najlepiej dla oczu jest korzystać ze źródeł światła świecącego od tyłu po lewej stronie. Najmniej problemów z oczami mamy kiedy czytamy tradycyjnie, czyli korzystamy z treści drukowanych na papierze. W audycji, prowadzonej przez Joannę Matuszewską, lekarz mówił też o laserowej korekcji wzroku. – To nie jest metoda dla każdego. Na pewno nie powinno się robić zabiegów dzieciom. Optymalny wiek to ok. 20 lat, kiedy gałka oczna jest już ukształtowana. Lekarz opowiadał jakie wady wzroku można operować, czy są to zabiegi bezpieczne oraz jak wygląda sama operacja. Tłumaczył też, jakimi kryteriami kierować się przy wyborze gabinetów przeprowadzających zabiegi. /audio/dok2/ Matuszewska eTdERVj.
  • cu1dd31b73.pages.dev/297
  • cu1dd31b73.pages.dev/271
  • cu1dd31b73.pages.dev/297
  • cu1dd31b73.pages.dev/42
  • cu1dd31b73.pages.dev/200
  • cu1dd31b73.pages.dev/324
  • cu1dd31b73.pages.dev/333
  • cu1dd31b73.pages.dev/138
  • cu1dd31b73.pages.dev/40
  • jak popsuć wzrok w tydzień